Polscy kibice też mieli powody do radości. We Włoszech Robert Kubica zajął trzecie miejsce, a na mecie w Karpaczu tuż za podium uplasował się Marek Rutkiewicz. Siódmy, ostatni etap, Wyścigu Dookoła Polski, który prowadził z Jeleniej Góry do Karpacza nie zmienił czołówki klasyfikacji generalnej. Tour de Pologne wygrał Schumacher, przed Australijczykiem Cadelem Evansem z Davitamon-Lotto i Włochem Alessandrem Ballanem (Lampre). Widoczni Polacy Tour de Pologne jest najważniejszym wyścigiem dla grupy Intel Action w całym sezonie. I kolarze potraktowali go poważnie. O Rutkiewiczu, który zajął czwarte miejsce, napisaliśmy wyżej. Dobrze spisali się także jego koledzy z ekipy. Bartosz Huzarski wywalczył zieloną koszulkę dla najlepszego "górala", a Marcin Osiński został najaktywniejszym zawodnikiem wyścigu. - Udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi kolarzami w Pro Tour - stwierdził Rutkiewicz. O zwycięstwie "Huzara" w klasyfikacji górskiej przesądziła niedziela. Wtedy Polak wygrał cztery premie górskie I kategorii (wszystkie w Karpaczu Górnym) pozbawiając rywali złudzeń. Radość Polaka zmąciła kontuzja, jakiej nabawił się na ostatnim zjeździe, gdy przewrócił się i odnowiła mu się kontuzja barku, która praktycznie wyklucza go z udziału w mistrzostwach świata (19-24 września). Szybki peleton W zeszłym roku były kłopoty z peletonem, gdyż kolarze nie przestrzegali terminowego przyjazdu na metę, bardzo często najnormalniej w świecie się spóźniając. W tym nie było już takiego problemu, a wręcz przeciwnie, peleton prawie zawsze był przed czasem. O sile tegorocznego peletonu świadczą słowa wypowiedziane przez Cezarego Zamanę, który w pewnym momencie aż się przestraszył, gdy na jednym z podjazdów zobaczył wskazówkę prędkościomierza, a wskazywała ona 40 km/h! Gwiazdy nie zawsze świecą Tegoroczny Tour de Pologne był najsilniej obsadzonym w historii, ale gwiazdy nie zawsze świeciły. Już po dwóch etapach wycofał się trzykrotny mistrz świata Hiszpana Oscar Freire z Rabobanku, niewiele także zdziałał Stefano Garzelli z Liquigasu. Włoch, który przez dużą część kolarzy był typowany na zwycięzcę, w sobotę stracił do pierwszego na mecie Schumachera aż 19.43 min, a w niedzielę wycofał się na ostatniej pętli. W ogóle dwa ostatnie etapy, podczas których kolarze aż dwanaście razy pokonywali "Orlinek" i Karpacz Górny, były prawdziwym testem prawdy. W ciągu dwóch dni z wyścigu wycofało się bowiem aż 69 zawodników ze 177, którzy stanęli na starcie w Warszawie. Paweł Pieprzyca Blog Czesława Langa tylko w INTERIA.PL