Hiszpański gwiazdor po transferze do Chelsea jest obiektem krytyki kibiców Liverpoolu. Kibice nie mogą mu wybaczyć, że opuścił ich klub i przeniósł się do ligowego rywala. Piłkarz broni się jednak i próbuje udobruchać fanów z Anfield. "Liverpool będzie zawsze dla mnie wyjątkowy. Z powodu swojej historii to klub większy od Chelsea" - przyznał w rozmowie z hiszpańską radiostacją "Cadena Ser". Dodaje jednak, że nie był do końca zadowolony z gry dla "The Reds" i to wcale nie dlatego, że zarabiał za mało. "Pieniądze nie były dla mnie ważne. Odszedłem, żeby zrobić sportowy krok naprzód. Myślałem, żeby zostać jeszcze rok na Anfield, ale przyszedł czas, gdy straciłem entuzjazm do gry. Zobaczyłem, że w reprezentacji Hiszpanii gramy na zupełnie innym poziomie. I kiedy wszystko jawiło mi się w czarnych barwach, pojawiła się Chelsea i wykazała naprawdę poważne zainteresowanie moją osobą" - opowiada Fernando Torres. Po pierwszych dziesięciu dniach spędzonych przy Stamford Bridge Hiszpan jest pozytywnie zaskoczony atmosferą w drużynie. "Myślałem, że będzie większy dystans, tymczasem atmosfera jest świetna. Są żarty, jest sporo śmiechu. To bardzo miłe. Ale ostatnie dni były dla mnie bardzo intensywne. Wszystko potoczyło się tak szybko" - nie może uwierzyć Torres, który teraz zamierza znaleźć odskocznię od walki o punkty w Premier League. Został powołany na towarzyski mecz Hiszpanii z Kolumbią. "Z dużą przyjemnością zagram dla mojego kraju. W końcu jesteśmy mistrzami wszystkiego. Taki mecz jest mi potrzebny, żeby nie myśleć choć przez chwilę o Anglii" - zdradza Fernando Torres.