Jeśli chodzi o "rzępolenie" - nie mylić z grą - wiślaków w pojedynku z Vitorią Guimaraes, to było ono do przewidzenia, bowiem po dyletanckich działaniach właściciela drużyny w okresie przygotowawczym (zawieszenie Kasperczaka, sprzedaż Szymkowiaka, kupczenie Żurawskim, zatrudnienie Liczki, itd.) było wiadomo, że nawet łaskawość UEFA, jaką był niewątpliwie, start do Ligi Mistrzów od trzeciej rundy, zostanie niewykorzystana. Niestety, a właściwie STETY, ten czarny scenariusz - pomimo buńczucznych zapowiedzi działaczy, trenerów, a przede wszystkim zarozumiałych i pyszałkowatych kilku zawodników - zrealizował się na boisku w Atenach, gdzie Mistrz Polski został ośmieszony przez przeciętny, by nie powiedzieć słaby zespół Panathinaikosu , dzięki czemu po raz kolejny - tym razem, na własne życzenie - zostały przed Krakusami zamknięte wrota do futbolowego raju. W normalnie funkcjonującym klubie, taka klęska zmobilizowała by właściciela i działaczy do uczynienia wszystkiego, by w oczach opinii publicznej i najwierniejszych fanów nastąpiła jak najszybsza rehabilitacja drużyny, a znakomitą okazją ku temu miał być dwumecz w pucharze UEFA z ... ostatnim zespołem w ligowej tabeli ligi portugalskiej (w trzech meczach zero punktów, siedem goli straconych i tylko jeden zdobyty !!!). Niestety, po raz kolejny obserwowaliśmy niezrozumiałe zagrywki taktyczne na Reymonta, dzięki którym w ekspresowym tempie zostali opyleni do zagranicznych klubów kolejni gracze (Franek i Kalu) z podstawowego składu, co w konsekwencji spowodowało, że Marek Saganowski z kolegami już po pierwszym ma ogromne szansę na awans do rozgrywek grupowych. O tym, jak przebiegał portugalski "występ...ek" Wiślaków najlepiej świadczy pomeczową wypowiedź Marka, który przed kamerami TVP oświadczył, że był to najlepszy, z dotychczasowych, występ jego zespołu - a to tylko potwierdza futbolową prawdę, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. A na co pozwalali krakowscy piłkarze w tym meczu swoim przeciwnikom, było widać na telewizyjnym ekranie i każdy komentarz w tym temacie byłby nie etyczny. No cóż, My kibice, niepoprawni optymiści (wychodząc z założenie, że futbol jest nieprzewidywalny , mecz meczowi nie równy, oraz dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe, itp.) , wierzymy, że za tydzień, podobnie jak w pamiętnym meczu z Realem Saragossa, podopieczni Jurka Engela odrobią straty, a pan Bugusław Cupiał - bez względu na końcowy wynik - publicznie ogłosi, czy zamierza wyciągnąć wnioski z dotychczasowych błędów i w dalszym ciągu rozsądnie inwestować w zespół, czy dokonać "posezonowej wyprzedaży" i odejść w niesławie z polskiej piłki - bo wymęczone zwycięstwo w Warszawie nad słabiutką i biedną jak mysz kościelna Polonią potwierdza tylko opinię... o jednookim wśród ślepców. I to by było na tyle jeśli chodzi o marzenia polskich kibiców o (fal)starcie naszego zespołu w Lidze Mistrzów , natomiast z przykrością muszę oznajmić, że kolejne marzenia o nastaniu normalności w naszej skopanej zostały pogrzebane przez decyzję Komisji Odwoławczej - obradującej w składzie: Józef Maliszewski (przewodniczący), Teodor Wawoczny, Józef Dąbrowski, Józef Wierzbicki, Krzysztof Ruciński, Bogusław Tymecki - o zawieszeniu wykonania kary minusowych, sześciu punktów, nałożonej , jak najbardziej słusznie, przez Wydział Dyscypliny na chorzowski Ruch, za zaległości finansowe. Wiele na to wskazuje, że ta niezrozumiała decyzja ma związek z pięcioosobową grupą trzymającą władzę w polskiej skopanej( więcej szczegółów w następnym felietonie), która dzięki niemal pewnemu awansowi reprezentacji do niemieckich finałów, poczuła grunt pod nogami i postanowiła w myśl zasady - wicie rozumiecie, nie psujmy zwycięskiej atmosfery - powrócić do niechlubnej przeszłości. Jak tak dalej pójdzie, to można oczekiwać, że 7 października "niezależna i samorządna" Komisja Odwoławcza zawiesi, bądź cofnie (w ramach ewentualnej "mundialowej amnestii") minusowe punkty Widzewa i Piasta, umorzy zaległą sprawę kupionego meczu przez piłkarzy Zagłębia Lubin i wszystko wróci do stanu sprzed... zakupu kontrolowanego, dzięki któremu miała zapanować normalność w polskiej piłce. Nie zdziwi mnie również wniosek tej szacownej koterii o rozwiązaniu Komisji Etyki, ponieważ członkowie Komisji Odwoławczej muszą naprawiać nasze błędy, polegające na decyzjach o ukaraniu winnych , którzy doprowadzili do bulwersujących afer i skandali w polskiej piłce. Niestety szanowni panowie muszę Was zmartwić. Wasze co najmniej dziwne decyzje (ciekaw jestem, jak na ten "odwoławczy cyrk" zareagują uczciwi ligowcy?) nie będą miały żadnego znaczenia dla dalszych losów naszego futbolu, ponieważ wyjaśnieniem lewych licencji i tajemniczych kontraktów zajmują się - na moje pisemne doniesienie, które w całości zamieszczę za tydzień - wrocławscy prokuratorzy. Zatem z przykrością muszę stwierdzić, że proces samooczyszczenia się skopanego środowiska został raptownie wstrzymany, ale może to i dobrze, bo jeśli okaże się, że postępowania prokuratorskie zakończą się postawieniem konkretnych zarzutów konkretnym osobom ze ścisłego kierownictwa Związku, to wówczas dzięki zapewnieniom przedstawicieli FIFA i UEFA, przebywających z wizyta w naszym kraju, będzie można uruchomić procedurę prawną związaną z wprowadzeniem Zarządu Komisarycznego i słynne zupy reklamowe - wreszcie się wyleją. Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy, w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym. PS. Najważniejsze wydarzenia z Idea Ekstraklasy (bramki, akcje, kontrowersje) możesz śledzić w serwisie http://magazynligowy.interia.pl/