Pod koniec września, podczas trwającego kilka dni sztormu, nieokreślony obiekt uszkodził płetwę sterową. Kilka godzin później potężna boczna fala sprawiła, że kapitan przewrócił się, uderzył głową w jeden z elementów wyposażenia jachtu i stracił przytomność. Po odzyskaniu zdołał opatrzyć i zszyć ranę. Cichocki podejrzewa, że w ster uderzył jakiś oceaniczny śmieć, na przykład drewniana belka. Jak zapowiedział, zrobi wszystko aby kontynuować samotny rejs dookoła świata, który ponad sto dni temu rozpoczął z francuskiego Brestu. - Jak tylko zacumowałem w Port Elizabeth, przywitała mnie brygada antynarkotykowa w kominiarkach i z psami - poinformował nieco zaskoczony kapitan.