Witalij i Władymir w Niemczech potrafią zapełnić kilkudziesięciotysięczny stadion, zgromadzić niezłą publikę przed telewizorami i zgarnąć dobrych kilka milionów euro za kolejną obronę tytułu. Im do Ameryki nie jest spieszno, bo Stany im nic więcej nie są w stanie zaoferować. Przynajmniej do momentu pojawienia się groźnego amerykańskiego pretendenta. Ale tego w wadze ciężkiej od dłuższego czasu nie doświadczysz... George Foreman powiedział kiedyś, że boks jest jak jazz. Im lepszy, tym mniej osób go doceni. Podobnie jest ze stylem boksowania Kliczków. Ukraińcy to wybitni mistrzowie, ale przeciętny fan pięściarstwa, zwłaszcza w amerykańskim wydaniu, woli efektowne wymiany, nokautujące bomby i ringowe bestie w stylu Mike'a Tysona. Witalij i Władymir tego nie gwarantują, a do tego często toczą walki, których wynik jest praktycznie znany przed pierwszą rundą. No i nie są Amerykanami, ani nie mają tak dużej rzeszy fanów w USA, jaką ma - dzięki wsparciu licznej Polonii - Adamek. Amerykanie do tego stopnia nie potrzebują Kliczków, że nie są zainteresowani pokazywaniem ich walk. Szef HBO Sports, Ross Greenburg, przyznał, że nie jest zainteresowany walką młodszego z Kliczków z Aleksandrem Powietkinem. Dodał jednak, że stacja, którą kieruje chętnie zaopiekowałaby się pojedynkiem któregoś z braci z Tomkiem Adamkiem, lub walką "Górala" z Davidem Haye. Mówiąc wprost, chcą walki Polaka o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Jak wielokrotnie podkreślał główny zainteresowany do takiej konfrontacji najpewniej dojdzie w 2011 roku. Najpierw "Góral" będzie musiał uporać się jednak z Michaelem Grantem i jeszcze jednym rywalem. Do tej pory najgłośniej wróble ćwierkały o Samuelu Peterze. Porozmawiaj o artykule na blogu Darka Jaronia