Dla kadry wioseł krótkich, prowadzonej przez doświadczonego szkoleniowca Aleksandra Wojciechowskiego, mijający rok był niezwykle udany. Startujący w czwórce podwójnej Chabel też może mówić o wyjątkowym sezonie w swojej dość długiej karierze. - To był faktycznie niezwykle udany sezon dla całej naszej grupy. Zresztą trener Wojciechowski przyznał, że jeszcze nigdy w karierze szkoleniowej nie zdarzyła mu się taka sytuacja, że dwie jego osady zdobyły medale mistrzostw świata (dwójka podwójna w składzie Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski wywalczyła brązowy medal - red). I dodajmy, że stanęły na podium tych najważniejszych w całym czteroleciu olimpijskim mistrzostwach, bo są one główną kwalifikacją do igrzysk i zawsze jest mocna obsada. Poza tym wygraliśmy trzykrotnie zawody Pucharu Świata, co nie udało się nawet "dominatorom" - powiedział reprezentant Polski. Chabel nie ukrywa, że dołączenie do osady zaledwie 20-letniego Fabiana Barańskiego było strzałem w dziesiątkę. Młodzieżowiec WTW Włocławek dał niezwykle pozytywny impuls całej załodze. - Trener Wojciechowski zawsze chciał stworzyć dwie mocne osady, które pływałyby na wysokim poziomie. Naszej czwórce ciągle czegoś brakowało, +kręciliśmy+ się gdzieś wokół medalu i chyba Fabian był tym brakującym ogniwem tej czwórki. Niewątpliwe pojawił nam się duży talent, poza tym to młody sympatyczny chłopak, wszystko jeszcze przed nim. Bardzo szybko złapaliśmy z nim kontakt - tłumaczył. Chabel w przeciwieństwie do Barańskiego nie jest już najmłodszym zawodnikiem, 23 listopada skończy 34 lata, ale wyniki pokazują, że jest "w kwiecie wieku". W jego przypadku przysłowie "im starszy tym lepszy" sprawdza się w niemal 100 procentach. - Ja dość późno trafiłem do wioślarstwa, miałem już 19 lat i to jest jeden z głównych powodów, że ten wiek i szczyt możliwości gdzieś się przesunął. Kiedyś rozmawiałem na ten temat z Michałem Jelińskim (mistrz olimpijski z Pekinu - red.) i on stwierdził, że to też przykład jak duży, ale jednocześnie niewykorzystany potencjał ma akademickie wioślarstwo. Bo ja właśnie zacząłem trenować na studiach. I myślę, że takich Wiktorów jak ja, którzy mają jakąś przeszłość sportową i pewne podstawy, jest wielu w całej Polsce - przyznał. Męska kadra od tygodnia przebywa w Wałczu na pierwszym zgrupowaniu. Kolejne, w grudniu odbędzie się w Portugalii. Tam też wioślarze udadzą się na obozy w lutym i marcu, a pierwsze międzynarodowe zawody - Puchar Świata - rozegrane zostaną w dniach 10-12 kwietnia we włoskiej Sabaudii. - Pracujemy nad tym, żeby jeszcze +odjechać+ naszym rywalom i jednocześnie dogonić Holendrów, którzy wygrali z nami na mistrzostwach świata. Zdajemy sobie sprawę, że jak będzie zbliżać się termin igrzysk, to wszyscy nagle zaczną oczekiwać od nas medali. Z drugiej strony, patrząc na ostatnie starty olimpijskie, wioślarze raczej nie zawodzą. Nam akurat w Rio de Janeiro niewiele zabrakło do medalu (czwórka podwójna zajęła czwarte miejsce). Uważam, że z trenerem Wojciechowskim jesteśmy w stanie poprawić ten wynik - ocenił zawodnik AZS AWF Poznań. Poznaniak jest od dwóch lat żonaty z wioślarką Moniką Chabel (dawniej Ciaciuch). Razem będą mieli szansę powalczyć o medal w Tokio, a takich małżeństw, które razem wystąpiły na igrzyskach w historii polskiego sportu, nie było wiele. Jak przyznał, nie zastanawiał się, czy razem z małżonką będzie mieszkał w wiosce olimpijskiej w jednym pokoju. Na zgrupowaniach i zawodach mają okazję spędzać czas razem, ale zakwaterowani są osobno. - To jest przede wszystkim nasza praca. Każdy z nas ma swoją osadę, a między treningami, startami mamy dość czasu, żeby porozmawiać, spotykamy się też na posiłkach. Jak pamiętam, raz tylko nam się zdarzyło mieszkać wspólnie podczas zgrupowania w Wałczu, ale tylko dlatego, że nie było już wolnych pokoi. Każde z nas ma swoje przyzwyczajenia związane z treningiem i nie tylko. Żona narzeka na mnie, że jestem bałaganiarzem i w domu muszę się pilnować. Gdy jestem w pokoju z kolegą z kadry, to on mi niczego nie wypomni, bo jest taki sam jak ja. Ale my się świetnie odnajdujemy w tym, jak to nazywamy, "nieładzie artystycznym" - tłumaczył żartobliwie. Program zawodów zwykle trochę im koliduje, nie mogą wzajemnie sobie kibicować, bowiem, gdy żeńska czwórka startuje, Chabel z kolegami rozpoczyna rozgrzewkę. - Akurat na igrzyskach jest trochę inaczej i jest szansa, że w Tokio będę mógł kibicować Monice i jej koleżankom - podsumował. Marcin Pawlicki