Szkocja w środę wieczorem przegrała z Argentyną 0:1 (0:1) w meczu towarzyskim rozegranym w Glasgow. Bramkę w 8. minucie zdobył Maxi Rodriguez. Maradona uważa, że zespół wyszedł już z kryzysu po porażce 0:1 z Chile w Santiago, po której z prowadzenia drużyny zrezygnował Alfio Basile. Środowy pojedynek w Glasgow był dla Maradony szczególnie ważny nie tylko dlatego, że debiutował on w roli trenera. Argentyńczyk miał miłe wspomnienia z tego stadionu z 1979 roku, na którym w swoim debiucie w reprezentacji kraju w wieku 18 lat strzelił pierwszą bramkę w zwycięskim meczu 3:1 ze Szkocją. Pytany o szanse Argentyny w eliminacjach mistrzostw świata w 2010 roku, Maradona nie krył, że bardzo wysoko postawił zespołowi poprzeczkę. "Podjąłem się doprowadzenia zespołu do finału mistrzostw i temu celowi wszystko będzie podporządkowane. Mam koncepcję pracy z drużyną, której morale musi ulec zdecydowanemu wzmocnieniu. Wtedy nie będziemy mieli takich problemów i +wpadek+ jak w meczu z Chile" - dodał Maradona. Trener reprezentacji Argentyny przyznał, że mecz ze Szkocją był dla niego trudnym wyzwaniem. "Moja córka, która jest w ciąży, w przeddzień meczu z powodu komplikacji zdrowotnych została przewieziona do kliniki w Madrycie. Gdy się o tym dowiedziałem, brałem nawet pod uwagę możliwość opuszczenia Glasgow przed meczem i zajęcia się dzieckiem. Ale na jej prośbę zostałem i zwycięstwo chcę jej zadedykować" - przyznał trener Argentyny na pomeczowej konferencji prasowej.