Najlepszy prawoskrzydłowy świata w 2007 roku ocenia wyniki losowania grup turnieju olimpijskiego w Pekinie. W poniedziałek los przydzielił nas do grupy A z Francją Chorwacją, Chinami, Hiszpanią i Brazylią. W grupie B zagrają Niemcy, Dania, Rosja, Islandia, Korea Płd i Egipt. Po cztery najlepsze ekipy z obu grup awansują do ćwierćfinału. Turniej potrwa od 9 do 24 sierpnia. - Jak oceniasz to losowanie? - Cieszę się, że te trzy najmocniejsze zespoły: Francja, Chorwacja i Hiszpania, trafiły do naszej grupy. One nam ostatnio nie leżały. Z Francją jakoś długo nie możemy już wygrać, z Hiszpanią było różnie, a z Chorwacją - jak pokazały ostatnie mistrzostwa Europy też przegraliśmy. Z grupy raczej powinniśmy wyjść, a jak powalczymy z Hiszpanią czy Chorwacją, to możemy wyjść nawet z pierwszego miejsca. Nawet jeśli w najgorszym wypadku wyjdziemy tylko z czwartego miejsca, to trafiamy na kogoś z grupy B - teoretycznie łatwiejszej. Teoretycznie, bo tam są przecież mistrzowie Europy Duńczycy i mistrzowie świata Niemcy, ale te zespoły pasują nam stylem gry. - Z tej najgroźniejszej trójki, który rywal wydaje się najmniej trudny? - Hiszpania. Ich drużyna jest w przebudowie, odmładzają skład. Z Chorwatami na mistrzostwach Europy w Norwegii przegraliśmy tylko dlatego, że mało o nich wiedzieliśmy przed turniejem, i dlatego że graliśmy z nimi pierwszy mecz. Ale do 50 minuty był to pojedynek równych drużyn. Teraz na mecz z nimi Chorwatami będziemy lepiej przygotowani. - W grupie gramy jeszcze z gospodarzami Chinami i z Brazylią. Ale przy naszym poziomie to powinna być formalność... - Ale my nie możemy tak myśleć! Graliśmy z Brazylią na mistrzostwach świata i wygraliśmy. Niemcy też z nimi wygrali, ale też się męczyli. To najlepszy zespół Ameryki, czyli mocniejszy od Argentyny. A wiadomo, jak graliśmy z nimi we Wrocławiu... [Polska wygrała z najsłabsza ekipą turnieju tylko 28:26 - red.]. O Chinach nic nie mogę powiedzieć, kompletnie nic o nich nie wiem. Nie wiem jak Chińczycy grają w piłkę ręczną, w życiu nie widziałem grającego Chińczyka! To dla mnie absolutna czarna magia. - Trener Bogdan Wenta powtarza, że olimpiada to turniej jednego meczu - ćwierćfinału. - Dokładnie tak jest. Po wyjściu z grupy, nawet z czwartego miejsca, wystarczy wygrać ćwierćfinał i wskakuje się do strefy medalowej. Dlatego dla nas olimpiada zacznie się po wyjściu z grupy. Oczywiście w grupie będziemy walczyć, musimy z niej wyjść, ale możemy to zrobić nawet najmniejszym kosztem sił, nawet z czwartego miejsca. - Dużym kłopotem są przepisy IHF. Jeszcze w trakcie turnieju we Wrocławiu mówiło się, że na olimpiadę można zgłosić tylko 14 zawodników. A turniej olimpijski trwa dwa tygodnie... - Pytaliśmy we Wrocławiu obserwatorów i oficjeli z IHF [międzynarodowa federacja piłki ręcznej - red.] i Związku Piłki Ręcznej w Polsce: ilu jedzie? Ale nikt nic nie wiedział. Jedni mówili że czternastu, inni że szesnastu zawodników. Ja o tym do dziś nic wiem. Jeśli okaże się, że będzie to tylko 14 zawodników, to będzie to źle dla widowiska. Piłka ręczna jest bardzo urazowa. We Wrocławiu po jednym meczu mieliśmy dwóch kontuzjowanych. Ale wszystkie 12 drużyn ma taki sam problem. My możemy mieć kontuzję, ale oni też się ich nie ustrzegą. Najwyżej mecze półfinałowe czy finał będziemy grać w siedmiu, bo zabraknie ludzi do grania... - Reprezentacja bez twojego udziału pokonała Szwajcarów i awansowała na przyszłoroczne mistrzostwa świata do Chorwacji. Ty leczysz kontuzję dłoni. Zdążysz się wykurować do olimpiady? - Na szczęście wszystko idzie zgodnie z planem. W ubiegłym tygodniu zdjąłem szwy z operowanego kciuka, do końca czerwca noszę dłoń w szynie. Od 1 lipca zaczynam rehabilitację palca, a od połowy miesiąca ruszam z normalnym treningiem z piłką. Na pewno zdążę się wykurować, nie dopuszczam takiej myśli że nie pojadę na olimpiadę. To jest moje marzenie, po to tyle lat gram w piłkę, żeby tam pojechać. Teraz jeszcze mam swój udział w awansie na igrzyska, i miesiąc przed turniejem miało by się okazać, że nie pojadę?! Ja nawet nie chcę o tym myśleć! Będzie w porządku, ja na olimpiadę pojadę! Rozmawiał Leszek Salva