"Pasy" to jedyny w pełni profesjonalny klub w polskim hokeju. Rudolf Rohaczek i ponad cztery "piątki" dobrze opłacanych hokeistów od maja 2009 roku na każdym treningu realizowali plan: szczyt formy ma przyjść na finał, by zdobyć mistrzostwo Polski. Po drugiej stronie lodowiska stanie najbardziej zasłużony dla polskiego hokeja klub - nowotarskie "Szarotki". Klub, który w tym roku toczył walkę nie z rywalami, ale o przetrwanie. Gigantyczne kłopoty organizacyjne groziły Wojasowi/Podhalu najpierw nieprzystąpienie do rozgrywek, a później wycofanie się z nich tuż przed play-offami. Górale to twardzi ludzie. Przetrwali okres biedy, a gdy w półfinale wyeliminowali wicemistrzostwo Polski - GKS Tychy, odkręcił się kurek finansowy - dostali część wypłat styczniowych. Patrząc na wyniki z sezonu zasadniczego, Cracovia powinna być spokojna - przegrała tylko jeden z sześciu meczów i to w dziwnych okolicznościach (3 stycznia 2010 r. prowadziła w Nowym Targu 3-0, by ulec 4-8). Pozostałe "Pasy" wygrały zdecydowanie, w jednym zaaplikowały Podhalu dwucyfrówkę. - Musimy być ostrożni, bo obowiązuje zasada - bij mistrza - przestrzega swój zespół obrońca Cracovii Mariusz Dulęba. Wypowiedział te słowa po ostatnim starciu półfinałowym, w którym "Szarotki" rozgromiły GKS Tychy 6-0, prezentując szybki i skuteczny w obronie hokej. To musiało zrobić wrażenie na krakowianach. Pytanie tylko, czy Góralom będzie się grało równie łatwo, gdy Cracovia narzuci ostrzejsze, niż podmęczone Tychy tempo? Od młodego zespołu Podhala oczekuję tylko jednego: wbrew temu, że sam awans do finału jest już sukcesem, niech podopieczni Milana Janczuszki wyjdą na lód po to, aby spróbować wygrać, a nie tylko rozegrać finałową serię. "Pasy" pierwszy szczyt formy miały jesienią, gdy z Karagandą stoczyły pasjonujący bój w Pucharze Kontynentalnym. Dotychczasowych przeciwników w play-offie - Stoczniowca i Zagłębie Sosnowiec, ograły jedną ręką, nie tracąc żadnego meczu. Z drugiej strony jednak nie zaprezentowały porywających akcji jak wtedy, przeciw Karagandzie. Hokejowe lwy mają obudzić się w finale? Tak pewnie zakłada Rohaczek i jego podopieczni. Lodowisko na 2,8 tys. okazuje się już być za ciasne. We wtorek, podczas sprzedaży biletów na piątkowy i sobotni finał chętnych było więcej, niż miejsc. To kolejny argument, po sukcesach koszykarek Wisły/Can-Pack za budową w mieście dużej, wielofunkcyjnej hali. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Historyczny finał! Kibice zacierają ręce! Wielki finał, zobacz jak typują eksperci Kolusz: Młodość i góralski charakter naszą bronią!