"Zawsze w pierwszej połowie jesteśmy w stanie +zepsuć+ sobie cały mecz. To jest duży znak zapytania. W spotkaniu z Niemcami (środa, godz. 16.15 - przyp. red.) musimy to wyeliminować, zagrać dobrze od początku, bo mamy jeszcze malutką szansę na półfinał" - powiedział 32-letni Tłuczyński, etatowy egzekutor rzutów karnych, srebrny medalista MŚ 2007 i brązowy z 2009, kiedy to był najskuteczniejszym zawodnikiem w ekipie biało-czerwonych (58 goli). Zawodnik niemieckiego TuS Nettelstedt-Luebbecke podkreślił, że w trakcie turnieju w Serbii polska drużyna za mało wykorzystuje zawodników grających właśnie na jego pozycji. "Ze skrzydła jest bardzo mało rzutów w tym turnieju. W pierwszym meczu z Serbią prawie ich nie było, może po jednym z każdej strony. Ciężko nam wejść w mecz, złapać luz, żeby potem swobodniej kończyć kontry. Z lewej strony w ogóle +nie idzie+ piłka" - ocenił Tłuczyński. W takim turnieju, jak podkreślił, nie jest najważniejsza dyspozycja jednego zawodnika, ponieważ siłę polskiego zespołu stanowi gra kolektywna. "Moja forma nie jest ważna. Nikt sam nic nie zdziała, cały zespół musi się dołączyć. W tym tkwi nasza siła, a do tej pory to szwankowało" - wyjaśnił. Tłuczyński jest wyraźnie zawiedziony uzyskanymi wynikami oraz stylem gry swoim i kolegów. Po powrocie do hotelu długo przeżywał poniedziałkową porażkę z Macedonią 25:27. "Po takim meczu jesteśmy bezradni, bo nie ma wytłumaczenia dla naszej gry. Przystępujemy do spotkania z takim samym scenariuszem, a tymczasem znów popełniamy w pierwszej połowie mnóstwo błędów, które mieliśmy wyeliminować. Schodzimy do szatni na przerwę i ponownie przegrywamy różnicą sześciu bramek. Po takich meczach trudno jest zasnąć. Obejrzałem jakiś film i około godziny drugiej, trzeciej położyłem się spać" - przyznał. Polski szczypiornista nie może sobie darować, że wszelkie przedmeczowe ustalenia nie są potem realizowane na boisku. Zawodnicy zapominają o wytycznych trenera i indywidualnymi akcjami starają się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, a to się nie udaje. "Trener przedstawia nam założenia taktyczne, które staramy się realizować, ale do tej pory wygląda to tak, że zbyt indywidualnie próbujemy kończyć akcje. Zaczynamy z +koziołkiem+ w ataku, zamiast więcej ruszać się bez piłki. Powinniśmy zagrać do skrzydłowego, zrobić dla kolegi więcej miejsca, a tego brakowało. Każdy próbuje w trudnych momentach brać na siebie odpowiedzialność. I nam to w ogóle nie wychodzi. W efekcie w drugą stronę idzie kontra i przegrywamy mecz... Trzeba mieć więcej cierpliwości i dyscypliny na boisku. Nikt nie może rzucać, bo akurat przyszła mu na to ochota" - zakończył Tłuczyński.