Ukraińcy byli faworytami nie tylko dlatego, że są wyżej od nas w rankingu IIHF (17. miejsce, podczas gdy Polska - 21.) i mają w swoim składzie pięciu hokeistów z Kontynentalnej Ligi Hokejowej, ustępującej jedynie NHL. Również dlatego, że spośród piętnastu wcześniejszych meczów wygraliśmy tylko jeden. Orły zaczęły agresywnie, ale już pierwsze minuty pokazały, że o zwycięstwo będzie bardzo trudno. W 4. minucie czwarta formacja rywali zrobiła taki "wiatrak" w naszej tercji, że długo nie mogliśmy wybić krążka na uwolnienie. W 7. min Polacy rozgrywali przewagę, Leszek Laszkiewicz wyłożył gumę zza bramki Adamowi Borzęckiemu, a ten huknął mocno i celnie. 1:0! W 12. minucie świetną akcję przeprowadził czwarty atak biało-czerwonych. Mariusz Jakubik dograł spod bandy do Mateusza Danieluka, lecz jego strzał fantastycznie obronił Konstantyn Simczuk. Ukraińcy nie czekali na przyjęcie kolejnych ciosów i ruszyli do przodu. Mocno strzelał Srubko, po czym zaczął cieszyć się z gola, ale sędziowie uznali, że krążek przeleciał obok słupka i gra toczyła się dalej. Po chwili Rafał Radziszewski wygrał pojedynek z najlepszym wśród dzisiejszych rywali Andrijem Michnowem. Po chwili do sędziego podjechał kapitan Ukraińców domagając się od niego analizy wideo sytuacji, w której strzelał Srubko, twierdząc, że krążek wpadł do bramki, ale wyleciał przez dziurę w siatce. Sędzia obejrzał sytuację na monitorze i gola uznał. Na tafli zrobiło się nerwowo i niespełna minutę później doszło do eksplozji emocji. Iskrą zapalną był cios jednego z rywali, jakim potraktował po gwizdku jednego z naszych reprezentantów w zamieszaniu podbramkowym. Efektem szarpaniny było aż pięć kar, w tym trzy dla Polaków, co mocno rozsierdziło naszych kibiców. Na początku ostatniej minuty pierwszej tercji dwóch Ukraińców znalazło się na ławce kar i przez 110 sekund mieliśmy grać w podwójnej przewadze. Zmarnowaliśmy jednak świetną szansę. Z pewnością nie pomogło nam to, że 21 sekund przed końcem uszkodzona została jedna z pleks i sędziowie zarządzili przerwę, a pozostały czas dograno tuż przed drugą tercją. W 28. minucie okazję na zdobycie gola miał Tomasz Proszkiewicz. Po chwili zamknęliśmy rywali w ich tercji, bo na ławkę kar pojechał Szachrajczuk. Ukraińcy blokowali strzały, a po "petardzie" Borzęckiego po trybunach rozszedł się metaliczny dźwięk krążka odbijającego się od słupka. Jednak wkrótce przeżywaliśmy oblężenie naszej bramki, bo sędzia Scott Bokal uruchomił wyobraźnię i ukarał Rafała Radziszewskiego za to, że jeden z szarżujących rywali dał nura na główkę do naszej bramki. Bardzo blisko strzelenia drugiego gola byliśmy, gdy kontratakował Mateusz Danieluk. Ładnie wziął na plecy obrońcę, ale nie udało mu się wcisnąć krążka obok Szymczuka. Schodzących na przerwę Orłów żegnały zasłużone brawa, bo rozegrali naprawdę dobrą tercję. Szkoda jedynie, że nie wykorzystaliśmy trzech przewag liczebnych. Ukraińcy potwierdzili, że gra w osłabieniu to ich mocna strona. - Daliśmy z siebie wszystko w tej tercji. Może w ostatniej będziemy mieć więcej szczęścia, bo do tej pory sprzyja ono rywalom - trafnie skomentował Grzegorz Piekarski. W trzeciej tercji częściej atakowali Ukraińcy, a my szukaliśmy okazji w kontrach, jednak za mało strzelaliśmy. W 46. minucie krążek znalazł się w naszej bramce, ale tym razem analiza wideo nie była potrzebna, bo wcześniej sędzia przerwał grę. Gdy w minucie Grzegorz Piekarski usiadł na ławce kar obok Marcina Kolusza i przez 53 sekundy mieliśmy grać w podwójnym osłabieniu, trener rywali poprosił o czas. Nasi kibice zgotowali rywalom prawdziwe piekło. Wprawdzie z tercji nie mogliśmy wyjechać przed dobre trzy minuty, ale gola nie straciliśmy. Dwie i pół minuty przed końcem trzeciej tercji trener Peter Ekroth poprosił o czas. Pół minuty później Ukraińcy po raz trzeci zagapili się przy zmianie i złapali karę techniczną za sześciu na lodzie. 23 sekundy później Szachrajczuk dostał karę po tym, jak połamał kij na jednym z naszych hokeistów i do końca trzeciej tercji graliśmy w podwójnej przewadze. Było bardzo blisko, ale Szymczuk nie dał się pokonać. W dogrywce znów przez moment graliśmy z przewagą dwóch zawodników, lecz i tym razem nie wykorzystaliśmy szansy, a więc karne! Gdy rolba czyściła lód, wszyscy wstali i odśpiewali "Mazurka Dąbrowskiego". Losowanie wygrali Ukraińcy i to oni zaczęli. Cyrul ograł "Radzika". W odpowiedzi Słaboń trafił w słupek. Szachrajczuk strzelił, ale na 1:2 zmniejszył dystans Piekarski. Decydującego gola zdobył jednak Warłamow. We wcześniejszych wtorkowych meczach Włosi pokonali Holendrów 4:0, a Wielka Brytania rozbiła Rumunię 8:0. W środę dzień wolny. Mirosław Ząbkiewicz, Toruń Zobacz zapis relacji z horroru Polska - Ukraina Polska - Ukraina 1:2 po karnych (1:1 0:0, 0:0, dogr. 0:0, karne: 1:3) Bramki: 1:0 Borzęcki (6:28 Laszkiewicz, Słaboń w przewadze), 1:1 Sriubko (13:29 w przewadze). Decydujący karny: Warłamow. Polska: Radziszewski (2) - Noworyta, Piekarski (2); Malasiński (2), S. Kowalówka, Urbanowicz - Kłys (2), Borzęcki (4); Kolusz (2), Słaboń, L. Laszkiewicz - Rompkowski, Gonera; Łopuski, Zapała, Proszkiewicz - Banaszczak; Jakubik, Dziubiński (2), Danieluk. Ukraina: Szymczuk - Nawarenko, Klymentiew (4); Matwijczuk, Warłamow, Michnow - Sriubko (4), Ljutkewycz (2); Salnykow, Łytwynenko, Szachrajczuk (4) - Pobiedonoscew, Blahoj (4); Cyrul, Diaczenko (2), Szafarenko - Jakuszyn, Hunko; Tymczenko (2), Hnidenko, Charczenko. Kary: 16 - 28 (w tym 6 techniczne) minut. Widzów: 3200. RUMUNIA - WIELKA BRYTANIA 0:8 WŁOCHY - HOLANDIA 4:0