"Nadal nie mogę zebrać myśli. Złoty medal i tak fantastyczny początek imprezy to dla mnie wielka sprawa. Zawsze marzyłem o zdobyciu tytułu mistrza świata, ale aż do Oslo były to tylko marzenia. Teraz je spełniłem. W Libercu dwa lata byłem blisko celu. Wierzyłem, że każdy w życiu otrzymuje drugą szansę i czekałem" - powiedział 24-letni Morgenstern. Już teraz może on uznać sezon 2010/2011 za najlepszy w karierze. Od 13 lutego i konkursu w norweskim Vikersund wie, że ma Puchar Świata i drugą w karierze (poprzednio 2007/2008) Kryształową Kulę. "Każdy się denerwuje, ale trochę nerwów nigdy nie zaszkodzi. Nie możesz trząść się jak galareta, ale odrobina presji wyzwala pozytywną energię i mobilizację. Pogoda była dla mnie idealna. Nie przeszkadzał mi padający śnieg. Najważniejsze, że nie było wiatru" - dodał Austriak, który ze złotego medalu w konkursie indywidualnym cieszył się po raz pierwszy od igrzysk w Turynie w 2006 roku (wygrał na skoczni K-125).