"Nie jest to +kaprys+ zarządu klubu lub jego właściciela, ale konieczność wynikająca z faktu, że klub musi mieć na wyłączność herb, bo jest on dla klubu jednym z nielicznych stałych jego aktywów mając na uwadze, że stadion jest własnością miasta a karty zawodników są wartością zależną od aktualnej dyspozycji zawodników." - polemizował z moim tekstem http://sport.interia.pl/raport/legia-woj<a href="http://sport.interia.pl/raport/legia-wojna-pseudokibice/o-co-toczy-sie-spor/news/upor-i-partyzantka-to-slepy-zaulek,1455656,6338">"Upór i partyzantka kibiców to ślepy zaułek Legii"</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/legia-wojna-pseudokibice/o-co-toczy-sie-spor/news/legia-bilety-beda-tansze-niz-38-zl,1455899,6338">prezes Leszek Miklas.</a> Górale znają dwie prawdy: "tys prowda" i "g. prowda". Słowa Miklasa były najwyraźniej tą drugą. Dobrze, że Legia poszła na ustępstwa. Wojna z kibicami wyniszczała nie tylko ją, ale szkodziła całej polskiej piłce. Klub z dużym potencjałem nie odnosił sukcesów na miarę 40-milionowego budżetu. Od sezonu 2010/2011 właściciela klubu- koncern ITI i kibiców Legii będzie łączyło już wiele: wysokie aspiracje, przywiązanie do barw, a przede wszystkim logo. Mam nadzieję, że zwaśnione strony połączy również wizja zagospodarowania nowego stadionu. Teraz pora na akt dobrej woli ze strony Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa. "Decyzję zarządu przyjmujemy za dobrą monetę przed dalszymi rozmowami dotyczącymi porozumienia. Przypominamy, że kwestia herbu była jego punktem najważniejszym, ale nie jedynym." - napisało Stowarzyszenie <a href="http://www.legia.com.pl/pl/28362,Komunikat_SKLW_o_powrocie_do_herbu.html">w oświadczeniu</a> mając na uwadze fakt, że nie ma jeszcze zgody co do cen pojedynczych biletów na nowy stadion. Skoro koncern ITI znalazł pieniądze na wyprodukowanie drogich reklam z wykorzystaniem wizerunku znanych osób, to dlaczego miałoby ich zabraknąć na promocyjne ceny chociażby w pierwszym roku funkcjonowania 30-tysięcznego stadionu? Najważniejsze, że wygląda na to, iż Legia wybiła sobie z głowy z góry poroniony pomysł wymiany publiczności. Nie dość, że to nieetyczne, to jeszcze w polskich warunkach niewykonalne. Poza tym przyciąganie nowych fanów (nie mylić z wymianą) powinno się odbywać w sposób naturalny. Jeśli komuś przypadnie do gustu gra piłkarzy, poziom ligi, atmosfera na stadionie, ten zaprosi na mecz kolegów, znajomych, zabierze rodzinę. Wątpię, by zrobił to dlatego, że właśnie zobaczył w telewizji jak delikatne kobiece dłonie głaszczą po łysej głowie starszego mężczyznę i na koniec podają mu do ust truskawkę.