Kilka dni temu w Grodzisku odbyła się pierwsza edycja polskiego TOP 12. Z miejscowego klubu wystąpili Marek Badowski (triumfator), Miłosz Redzimski, Patryk Pyśk, Michał Gawlas i Jakub Stecyszyn, z Energii Manekina Toruń Konrad Kulpa, Tomasz Kotowski i Damian Węderlich, a także Antoni Witkowski i występujący w niemieckich klubach Jakub Kosowski i Jakub Folwarski. W turnieju wzięła udział także wicemistrzyni kraju Paulina Krzysiek ze Startu Nadarzyn. "Na początku marca, zaraz po mistrzostwach Polski, rozegraliśmy dwa mecze w superlidze, a potem sezon zastopowano z powodu koronawirusa. W momencie odmrażania sportu mamy dużo czasu na solidny trening i podnoszenie umiejętności, czego wcześniej brakowało w natłoku spotkań, turniejów, wyjazdów itd. Brakuje nam z kolei wyzwań w postaci gier na punkty z krajowymi i zagranicznymi rywalami. Można powiedzieć, że proporcje zostały odwrócone. Chcąc pomóc zawodnikom, wraz z trenerem torunian Grzegorzem Adamiakiem zdecydowaliśmy się na wzajemną rywalizację. Najpierw my byliśmy u nich na meczu towarzyskim, teraz turniej odbył się w Grodzisku. Zawody TOP 12 są odpowiedzią na zapotrzebowanie pingpongistów" - przyznał Redzimski, który kiedyś grał z Adamiakiem w ZKS Zielona Góra, a w IMP sięgnęli po brąz w deblu. Tenis stołowy jako prawdopodobnie pierwsza dyscyplina sportu wrócił do "gry" w czasie pandemii. Ostatniego dnia maja rozegrano Lotto Superliga Cup w studiu Telewizji Polskiej; wygrał Badowski. Ten sam zawodnik we wspomnianym sparingu z Energą Manekinem odniósł dwa zwycięstwa singlowa. Był najlepszy także w TOP 12 w "swojej" hali. "Początkowo planowaliśmy zawody w Toruniu, ale ze względów technicznych nie było możliwości zagrania w nowej hali. Potem był pomysł z Gdańskiem, ale wycofało się kilka osób, stąd decyzja o przenosinach TOP 12 do Grodziska. Myśleliśmy jeszcze o szerszej formule dla 16 startujących, lecz ze względów zdrowotnych udział odwołali m.in. Tomasz Lewandowski i Filip Szymański. Z kolei Robert Floras przyznał, że po długiej przerwie potrzebuje więcej czasu na przygotowania do takiej imprezy. Ostatecznie zagrało 12 osób podzielonych na dwie grupy, a potem odbywały się decydujące mecze. Najlepsi w ciągu siedmiu godzin, oczywiście z odpowiednimi przerwami, rozegrali po siedem spotkań, inni po sześć. Trzeba przyznać, że wszyscy dobrze poradzili sobie fizycznie, chociaż w ostatnich pojedynkach było już widać po nich trudy rywalizacji. Poziom sportowy był wysoki, a część gier bardzo widowiskowa i wyrównana, szczególnie te z udziałem obrońcy Kuby Folwarskiego" - stwierdził szkoleniowiec siedmiokrotnego mistrza Polski. Turniej miał ciekawą otoczkę, bowiem przed jego rozpoczęciem wszyscy uczestnicy spotkali się z Redzimskim i Adamiakiem na krótkiej odprawie, by ustalić cel rywalizacji, którym było doskonalenie umiejętności taktycznych zawodników oraz kształtowanie odporności psychicznej. A już po zakończeniu zmagań doszło do podsumowania, jakiego nie spotyka się w innych zawodach. "Każdy oceniał swój występ, mówił co udało mu się zrealizować, jak pracował w trakcie gier nad zachowaniem odporności psychicznej, jak rozwiązywał problemy w grze itd. To było ciekawe doświadczenie też dla nas trenerów. Ważne ponadto, że młodzież z naszej akademii mogła skonfrontować się z mocnymi przeciwnikami. Z bardzo dobrej strony pokazali się Michał Gawlas, Jakub Stecyszyn oraz Patryk Pyśk, którzy urywali sety w grach z Kulpą i Kotowskim. Mój syn Miłosz również zagrał ciekawe pojedynki z Kulpą i Badowskim. Młodzi zobaczyli, że można prowadzić wyrównaną walkę z utytułowanymi kolegami, choć ciągle trzeba doskonalić pewne elementy i warianty gry. Mnie cieszy wzajemna współpraca i pomoc naszych seniorów, np. Badowski zaraz po drugiej rundzie zwrócił uwagę, że Stecyszyn potrzebuje poprawić odbiór szybkiego serwisu. Ten młody zawodnik z grodziskiego ośrodka pracuje nad tym już od poniedziałku" - podkreślił Redzimski. W finale Badowski wygrał z Kulpą 3:1. Na trzeciej pozycji uplasował się Kotowski, a na czwartej były mistrz Polski Kosowski.giel/ krys/