Od pierwszego stycznia tego roku zawodnicy muszą informować o tym, co robią w ciągu każdego dnia, ażeby kontrolerzy mogli im złożyć niezapowiedzianą wizytę. Każdy tenisista, który przez półtora roku opuści trzy testy antydopingowe, może zostać zdyskwalifikowany na dwa lata. - Nowe zasady są iście drakońskie i nie pozawalają normalnie żyć! - grzmiał brytyjski tenisista w wywiadzie dla "The Times". - Złożono mi wizytę w moim domu o 7 nad ranem zaraz po moim powrocie z Australian Open. Obudziłem się, nie bardzo wiedząc gdzie jestem, gdyż czułem się fatalnie ze względu na zmianę stref czasowych. To dla mnie idiotyczne. Zaledwie cztery dni wcześniej, po porażce w czwartej rundzie Australian Open, zostałem poddany kontroli antydopingowej. Murray ciągnął: - Kontrolerzy, którzy zjawili się w moim domu, poprosili mnie o dokumenty w celu identyfikacji mojej osoby. Jeden z nich nalegał, aby był świadkiem oddawania próbki, podczas gdy miałem spodnie opuszczone od kostek, po czym zażądał, abym napisał na kartce swój adres pomimo tego, że znajdowałem się o 7 rano w moim prywatnym domu - dodał wyraźnie zniesmaczony cała sytuacją. Władze męskiego tenisa (ATP) popierają przepisy wprowadzone przez Światową Agencję Antydopingową (WADA), ale przyznają, że styl życia tenisistów może stanąć na przeszkodzie egzekwowania przepisów. - Ich sytuacja jest skomplikowana, ponieważ nie wiadomo, kiedy opuszczą turniej, jak długo będzie trwał ich pojedynek, kiedy pojawią się na turnieju, czy też kiedy zagrają najbliższe spotkanie - przyznał jeden z oficjeli ATP.