"Śledząc uważnie tegoroczne biegi narciarskie w Tour de Ski, zwłaszcza te na dłuższych dystansach, widać było, o ile łatwiej walczyło się Szwedkom, Norweżkom czy Włoszkom, które jeżeli znajdowały się w czołówce, to zwykle po dwie, trzy. Była szansa na dawanie sobie zmian i choćby krótki odpoczynek. Dopiero na finiszu po zwycięstwo szła ta najmocniejsza z ekipy" - powiedział PAP Łuszczek. Odnosząc się do udziału w Tour de Ski córki Pauliny Maciuszek, mistrz z Lahti ocenił jej występ pozytywie. Zawodniczka LKS Poroniec Poronin zajęła 26. miejsce w klasyfikacji końcowej. Do rywalizacji w tym wyczerpującym cyklu przystąpiło 31 grudnia w Oberhofie 57 narciarek. "Nie do końca jako ojciec mogę być obiektywny, ale według mnie, jak na debiutantkę, spisała się nawet bardzo dobrze. W sprintach traciła, ale na dłuższych dystansach pokazała, że jest zdecydowanie mocniejsza" - zaznaczył ojciec Maciuszek. Według niego wyniki córki będą coraz lepsze, ale pod jednym warunkiem. "Przy jej pracowitości i woli walki musi iść do przodu, jednak sprzęt jakim dysponuje, odbiega od ideału. Gdyby najzdolniejsze młode zawodniczki miały takie wyposażenie jak nasza mistrzyni z Kasiny Wielkiej, to ich osiągnięcia byłyby zauważalnie lepsze, natomiast Kowalczyk miałaby wreszcie wsparcie na trasie" - podkreślił Łuszczek. Zawodniczka AZS AWF Katowice odniosła w niedzielę kolejny sukces. Po raz drugi z rzędu triumfowała w cyklu Tour de Ski w biegach narciarskich. Mistrzyni olimpijska nie roztrwoniła wypracowanej wcześniej przewagi. Metę ostatniego, dziewiątego etapu na szczycie Alpe Cermis osiągnęła o 1.21,5 min przed Norweżką Therese Johaug. Rozmawiała Joanna Chmiel