32-letni Kruczek zastąpił na stanowisku pierwszego trenera utytułowanego Hannu Lepistoe, który po ubiegłorocznym znakomitym sezonie (Puchar Świata i złoto MŚ dla Adama Małysza) w tym nie potrafił poprowadzić polskich skoczków do sukcesów. - Po MŚ w lotach rozpoczęliśmy rozmowy o tym, czy przedłużyć kontrakt z trenerem Lepistoe. Piątego marca w gronie prezydium zarządu zapadła decyzja, że pójdziemy w innym kierunku - powiedział prezes PZN i były trener kadry Apoloniusz Tajner. Dużo wcześniej doświadczony Fin podpadł wiceprezesowi PZN ds. organizacyjnych Andrzejowi Wąsowiczowi. - Byłem na Turnieju Czterech Skoczni. Już wtedy dojrzała we mnie decyzja, by nie przedłużać umowy z trenerem. Dlaczego? Ponieważ zawiodła mnie atmosfera w grupie, wyniki osiągane przez naszych zawodników nie były dobre i brakowało współpracy pomiędzy poszczególnymi kadrami. Nie tego się spodziewaliśmy - wyliczał Wąsowicz. W mediach pojawiały się liczne kandydatury trenerów zagranicznych, którzy mieliby zastąpić Lepistoe. Padały nazwiska m.in. Tommiego Nikunena, Stefana Horngachera, czy Heinza Kuttina. PZN postawił jednak na wariant krajowy i pracującego z kadrą od kilku lata Kruczka. - Dlaczego Łukasz? Ponieważ dzięki współpracy z kilkoma trenerami, najpierw jako skoczek, a potem jako asystent, ma ogromny przekrój wiedzy na temat szkoleniowy. Doskonale wie, co ma robić - podkreśla prezes Tajner. Sternik PZN zwrócił uwagę, że zatrudniając trenera nie kierował się względami finansowymi. Kruczek zarabia co prawda "lekko mniej" od Lepistoe, ale zaoszczędzone na jego kontrakcie pieniądze pomogą sfinansować pensję szerokiego sztabu szkoleniowego. - Poza tym zatrudniając polskiego trenera bierzemy na siebie większą odpowiedzialność. Może i wygodniej byłoby zatrudnić znanego zagranicznego trenera i obarczyć go odpowiedzialnością za wyniki, ale do igrzysk pozostały dwa lata, wydaje nam się, że to ostatni dzwonek, aby wspólnymi siłami coś zmienić - podkreślił Tajner. Dariusz Jaroń, Kraków