- To nie był pochopna decyzja. Przez kilka tygodni analizowałem sytuację. Czułem dużą presję. Decyzję o rezygnacji podjąłem już wcześniej, chciałem jednak "dociągnąć" do końca sezonu - powiedział Tajner "Przeglądowi Sportowemu". - Ataki na mnie dotknęły również moją rodzinę. Żona bardzo tę sytuację przeżyła. To również miało duży wpływ na moją decyzję. Pracowałem ze skoczkami pięć lat, a w tym roku zgubiłem skuteczność. Całą winę biorę oczywiście na siebie - powiedział Tajner, który dodał: - Oczywiście odebrałem przyjście Kuttina, jako przymiarkę do zmiany na stanowisku trenera. Dlatego również nie było sensu się upierać i zdecydowałem się odejść.