Diewiatowski musi zwrócić srebrny medal, a Tichon brązowy. Otrzymają je - odpowiednio - Węgier Krisztian Pars i Japończyk Koji Murofushi. Natomiast Ziółkowski awansował na piątą pozycję. "Przypuszczałem, delikatnie mówiąc, że sprawiedliwość musi wreszcie zwyciężyć. Wspominałem już w czerwcu, że gdzieś muszą zostać przyłapani. Jak nie przed igrzyskami, to w Pekinie. Dla trzykrotnego mistrza świata Iwana ta wpadka jest kompromitacją, a Wadim ma dożywotnią dyskwalifikację, gdyż miał już pozytywny wynik kontroli w 2000 roku przed startem w Sydney, gdzie zdobyłem złoty medal olimpijski" - powiedział PAP Ziółkowski, który przebywa na obozie w OPO "Cetniewo" we Władysławowie. Jego zdziwienie wzbudził sposób przygotowywania się do olimpiady Tichona. "Nikt przy zdrowych zmysłach nie siedzi w kraju, rezygnując z udziału w mityngach i tym samym zarobienia pieniędzy. Tymczasem Iwan wystartował w sezonie tylko w mistrzostwach Białorusi, uzyskując najlepszy wynik na świecie 84,51, a potem dopiero w kwalifikacjach do finału pekińskiego konkursu" - wspomniał popularny w lekkoatletycznym środowisku "Ziółek". Zawodnik AZS Poznań, wraz z grupą zagranicznych kolegów swej konkurencji, zamierza pójść dalej. "Chcemy wystąpić do IAAF z wnioskiem, by doprowadziło do ponownego sprawdzenia próbek Tichona i Diewiatowskiego z ostatnich mistrzostw świata. Mnie szczególnie interesują te z 2005 roku, kiedy to w Helsinkach stałem z tą dwójką Białorusinów na podium. Być może nową metodą badań zweryfikuje się wyniki zarówno z 2005 roku, jak i z 2007, a także z ateńskich igrzysk" - zapowiedział podjęcie działań Ziółkowski. Jak podkreślił, jemu oraz innym zawodnikom zależy na tym, aby konkurencja rzutu młotem nie kojarzyła się kibicom z dopingiem i nieczystą rywalizacją. "Jest oczywiste, że po wpadce Tichona rodzą się teraz podejrzenia, iż te trzy medale mistrzostw świata i srebrny z Aten są skażone dopingiem". Tichon i Diewiatowski dostarczyli MKOl obszerne wyjaśnienia, z których "boki zrywał" Ziółkowski. "Śmiałem się długo i do łez, jak w super kabarecie, gdy czytałem linię obrony Białorusinów. Szczególnie rozbawiła mnie informacja, że ich dwumiesięczna wstrzemięźliwość seksualna przed igrzyskami przyczyniła się do podniesienia poziomu testosteronu, a także zwiększenie spożycia owoców morza" - skomentował. Ziółkowski także wcześniej zapowiedział, że pójdzie pod drzwi Białorusina Piotra Zajcewa i zrobi... Pytany skąd ta złość w stosunku do trenera, z którym współpracował od 2004 do kwietnia tego roku, odpowiedział: "No cóż, człowiek uczy się na błędach - mogę tak to tłumaczyć, albo innym porzekadłem - mądry Polak po szkodzie. Wprawdzie Zajcew nigdy nie zaproponował mi niedozwolonego wspomagania, ale realizując jego plany szkoleniowe nie widziałem efektów pracy, i to bardzo ciężkiej. W kwietniu, jak zobaczyłem kolejną rozpiskę, zapytałem: czy ten plan da się wykonać bez koksu? Zajcew nic nie odpowiedział, tylko głupio się uśmiechnął i to był koniec naszej współpracy" - wyjaśnił Ziółkowski. Dodał również, że już wcześniej miał zastrzeżenia co do planów jakie układał trener, który z kolei twierdził, że są one bardzo dobre i sprawdzone. "Jak dociekałem, na kim są sprawdzone bez użycia koksu, nigdy nie odpowiedział, a tylko uśmiechał się. Przypomnę, że Piotr Zajcew, który od paru miesięcy zapadł się pod ziemię, przez osiem lat, do igrzysk w Atenach, prowadził Diewiatowskiego".