Korona w tym roku spisuje się rewelacyjnie. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego wygrali wszystkie trzy mecze i nie stracili nawet gola. Śląsk z kolei zawodził i stracił - na rzecz Legii - pozycję lidera. Gospodarze zaczęli tak, jakby chcieli udowodnić, że kryzys mają już za sobą. Świetnie rozegrana akcja pomiędzy Sebastianem Milą i Omarem Diazem sprawiła, że Łukasz Madej wpadł w pole karne i precyzyjnym strzałem w długi róg zdobył gola. Gości to jednak nie załamało. Ruszyli do ataku i zepchnęli podopiecznych Oresta Lenczyka do defensywy. Wyrównanie przyszło szybko. W 20. minucie kielczanie kapitalnie rozegrali rzut rożny. Pavol Stano zgrał piłkę głową z niemal końcowej linii do Tadasa Kijanskasa, a ten z kilku metrów huknął pod poprzeczkę. Gospodarze zupełnie stracili koncepcję gry, a goście - raz po raz - atakowali bramkę Rafała Gikiewicza. Świetną partię rozgrywał Paweł Sobolewski. Po jego podaniu gola powinien zdobyć Maciej Korzym, lecz Mariusz Pawelec w ostatniej chwili zdjął mu piłkę z nogi. W drugiej połowie mecz stał już na słabszym poziomie, ale nadal lepsze wrażenie sprawiali goście. W 76. minucie na boisku pojawił się Piotr Malarczyk. Korona akurat egzekwowała rzut rożny. Zawodnik Korony pobiegł w pole karne i strzałem głową, po dośrodkowaniu Pawła Sobolewskiego, posłał piłkę do siatki. Gospodarze dopiero w końcówce zabrali się do bardziej energicznych ataków. Już w doliczonym czasie gry byli bliscy wyrównania. Przemysław Kaźmierczak egzekwował rzut wolny z 25 metrów. Trafił w poprzeczkę. A za moment Korona świętowała czwarte zwycięstwo w tym roku. Po meczu powiedzieli: Trener Korony Kielce Leszek Ojrzyński: - Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie. Było bardzo podobne do poprzedniego meczu ze Śląskiem z jesieni. W tamtym meczu też przegrywaliśmy 0:1, ale pokazaliśmy charakter i wygraliśmy 2:1. Chłopaki na pewno zadedykują to spotkanie Kamilowi Kuzerze, który ma dzisiaj urodziny, a ja dedykuję je swojemu ojcu, który zmarł właśnie po ostatnim meczu ze Śląskiem. Czuwał dzisiaj nad nami, bo te zmiany dały to, co wszyscy widzieliśmy i była to chyba ręka z niebios. Trener Śląska Wrocław Orest Lenczyk: - Gratuluję Koronie wywalczonego zwycięstwa. Początkowo mecz ułożył się dla nas dobrze, ale później to, co było naszą mocną stroną w ubiegłym roku, od pewnego czasu stało się naszą bolączką. Straciliśmy dwie bramki ze stałych fragmentów gry, a dodać trzeba, że rywale lepiej wykonywali także wyrzuty z boku. Wiedzieliśmy o tym, oglądaliśmy to, ale trening swoje, a mecz swoje. Wydawało się, że opanujemy grę po zdobytej bramce, ale później na tym boisku niełatwo było grać ładnie i skutecznie. Jestem absolutnie zaskoczony, że tak łatwo dzisiaj daliśmy się pokonać, ale doceniam Koronę za postawienie twardych warunków w niemal każdym miejscu boiska. Śląsk Wrocław - Korona Kielce 1-2 (1-1) Bramki: 1-0 Łukasz Madej (6.), 1-1 Tadas Kijanskas (20.), 1-2 Piotr Malarczyk (76.) Śląsk: Rafał Gikiewicz - Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Marek Wasiluk (50. Dariusz Pietrasiak), Mariusz Pawelec - Waldemar Sobota, Rok Elsner (77. Mateusz Cetnarski), Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila (77. Sebastian Dudek), Łukasz Madej - Cristian Omar Diaz. Korona: Zbigniew Małkowski - Paweł Golański (60. Artur Lenartowski), Tadas Kijanskas, Pavol Stano, Tomasz Lisowski - Kamil Kuzera (76. Piotr Malarczyk), Vlastimir Jovanovic, Aleksandar Vukovic, Maciej Korzym, Paweł Sobolewski - Daniel Gołębiewski (86. Jakub Bąk). Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Żółta kartka: Śląsk Wrocław - Mariusz Pawelec. Korona Kielce - Paweł Golański. Widzów: 18000. Ekstraklasa - wyniki, strzelcy bramek, składy, tabela Zobacz zapis relacji na żywo