Komplet wyników i tabela T-Mobile Ekstraklasy - Kliknij tutaj! W pierwszej kolejce na tym samym stadionie Lech rozgromił ŁKS Łódź 5-0, a Rudniew strzelił w tym meczu trzy bramki. Gdy wrócił do Bełchatowa, znów ustrzelił hat-tricka, tym razem w starciu z miejscowym GKS. Łotysz pewnie może żałować, że więcej w lidze już w tym sezonie tutaj nie zagra. Z drugiej strony - tydzień temu GKS rozgromił w Bełchatowie Podbeskidzie aż 6-0. Cztery asysty zaliczył wtedy Kamil Kosowski - wszystkie po rzutach rożnych. Już pierwsze minuty meczu pokazały, że obaj bohaterowie z poprzednich spotkań znów chcą być w rolach głównych. I choć w pierwszej połowie lepiej prezentował się "Kosa", to jednak z boiska uśmiechnięty schodził Łotysz. Już w 2. minucie po dośrodkowaniu Grzegorza Wojtkowiaka piłka spadła na głowę Rudniewa, ten jednak uderzył ponad bramką. Za to po chwili GKS wywalczył rzut rożny - do piłki podszedł oczywiście Kosowski. Lechici musieli analizować błędy Podbeskidzia, ale nie wyciągnęli wniosków. Wbiegający przed bramkę Marcin Żewłakow ubiegł obrońcę, ale posłał piłkę tylko w poprzeczkę. Poznaniacy byli drużyną lepszą, zdecydowanie częściej byli w posiadaniu piłki, tyle że nie przekładało się to na ilość okazji bramkowych. Bełchatowianie skupili się na zmasowanej obronie przed swoim polem karnym - liczyli też na okazje do kontr. O dziwo, kilka razy poważnie zaniepokoili Krzysztofa Kotorowskiego, a prawie we wszystkich tych akcjach brał udział Kosowski. Skrzydłowy GKS uciekał Luisowi Henriquezowi i Ivanowi Djurdjevicowi i dośrodkowywał do Marcina Żewłakowa lub Dawida Nowaka. Obaj mieli świetne okazje, ale pudłowali. Przed przerwą strzelali jeszcze Żewłakow i Grzegorz Baran, ale z podobnym efektem. Taka a nie inna gra Lecha miała jednak swoje konsekwencje po przerwie. W pierwszej połowie poznaniacy często podawali piłkę między sobą, ich rywali zaś biegali. W drugiej graczom GKS zaczęło brakować sił, a Lech to bezwzględnie wykorzystał. W 52. minucie Semir Stilić nawet nie musiał patrzeć w momencie podania na Rudniewa - podał mu piłkę na 15. metr przed bramką, a Łotysz wykorzystał błąd Grzegorza Fonfary i w sytuacji sam na sam nie dał szans Sapeli. Pięć minut później gospodarze popełnili kilka błędów pod rząd - pozwolili najpierw na podanie Injacowi, później na strzał Możdżeniowi, którego nie zdołał złapać Sapela. Bramkarzowi GKS piłkę wybrał Stilić, między dwoma obrońcami zagrał przed bramkę, a Rudiew podwyższył na 2-0. Mało tego - w 63. minucie było już 3-0! Tym razem Rudniew ograł Mate Lacicia, później zbiegł na prawo i strzałem z 15 metrów znów nie dał szans Sapeli. W tym momencie było już po meczu. Bełchatowianie powinni dostać rzut karny, gdy Kotorowski sfaulował Nowaka, ale błąd w tej sytuacji popełnił sędzia Tomasz Musiał. Później bramkarza Lecha próbował zaskoczyć jeszcze Nowak, ale skoro gospodarze nawet nie oddali celnego strzału, to jak tu myśleć o sukcesie? Poznaniacy długimi momentami już się bawili, a po technicznych zagraniach Stilicia, Murawskiego czy Tonewa ręce same składały się do oklasków. Poznaniacy utrzymali wynik 3-0 i dzięki temu wrócili na pierwsze miejsce w tabeli. W piątek będą go bronili - we Wronkach zagrają bowiem z Ruchem Chorzów. Po meczu powiedzieli: Trener Lecha Poznań Jose Maria Bakero: "Końcowy wynik spotkania i druga połowa nie mogą sprawić, byśmy zapomnieli o pierwszej części, w której Bełchatów stworzył sobie kilka dobrych okazji do strzelenia gola. Mecz zaczęliśmy nieźle, ale później pozwoliliśmy gospodarzom przejąć inicjatywę. Na szczęście po przerwie zagraliśmy lepiej. Po strzeleniu pierwszego gola kontrolowaliśmy już przebieg wydarzeń na boisku". Szkoleniowiec PGE GKS Bełchatów Paweł Janas: "Do przerwy mecz wyglądał jako tako. Byliśmy dobrze ustawieni i Lech stworzył sobie bodaj jedną dobrą sytuację. Drugą połowę zaczęliśmy źle, szybko straciliśmy gola, popełnialiśmy proste błędy i wszystko się posypało. Lech w tej części spotkania był lepszym zespołem i udokumentował to kolejnymi trafieniami". GKS Bełchatów - Lech Poznań 0-3 (0-0) Bramki: 0-1 Rudniew (52.) 0-2 Rudniew (57.) 0-3 Rudniew (63.) GKS: Sapela - Fonfara, Szmatiuk, Lacić, Popek - Baran, Zbozień (73. Mysiak) - Kosowski, Nowak, Bożok (82. Sawala) - Żewłakow (68. Wróbel). Lech: Kotorowski - Wojtkowiak, Wołąkiewicz, Djurdjević, Henriquez - Injac - Stilić, Możdżeń (85. Kamiński), Murawski, Wilk (72. Tonew) - Rudniew (90. Ubiparip). Żółte kartki: Baran oraz Henriquez Widzów 3 tys. Sędziował: Tomasz Musiał z Krakowa Tutaj prowadziliśmy relację na żywo z meczu - Kliknij i zobacz zapis!