Tutaj prowadziliśmy relację na żywo z meczu - Kliknij! Ekstraklasa: Wyniki, tabela, strzelcy i statystyki - Kliknij! "Pasy" nie potrafią wywalczyć kompletu punktów z tym klubem od sześciu lat. Ostatni raz wygrali z nim 10 kwietnia 2005 roku. Od tego czasu tylko remisowali albo przegrywali i w niedzielę nic w tej kwestii się nie zmieniło. Trener Jurij Szatałow w porównaniu z przegranym meczem z Koroną Kielce postanowił zmienić taktykę i zagrać na dwóch napastników. Jednak w pierwszej połowie współpraca Andrzeja Niedzielana i Koena van der Biezena nie układała się najlepiej, a tak po prawdzie, to wcale się nie układała. Holender jedyną okazję miał w ósmej minucie, kiedy po jego uderzeniu głową piłka zatrzymała się na poprzeczce. Mecz zaczął się bardzo pechowo dla Cracovii. Już w piątej minucie murawę opuścił poobijany Hesdey Suart, którego zastąpił Krzysztof Nykiel. I ten pech trwał, głównie pod własną bramką, bowiem gole, które Legia strzeliła w pierwszej połowie, trudno nazwać inaczej niż fartownymi. Maciej Skorża, którego piłkarze mieli w nogach czwartkowy pojedynek z Gazientepsporem w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europejskiej, dokonał kilku zmian w składzie (na ławce rezerwowych usiedli Jakub Rzeźniczak, Miroslav Radović i Maciej Rybus), ale pierwsze skrzypce grali biegający wtedy przy Łazienkowskiej Ivica Vrdoljak i Manu. Portugalczyk już po kwadransie dał prowadzenie gościom. Z linii pola karnego próbował strzelać kapitan Legii, został zablokowany, piłka jednak jak w bilardzie odbiła się od nóg Milosza Kosanovicia, potem jeszcze Mateusza Żytki zmierzając wprost do siatki. Wojciech Kaczmarek końcami palców zmienił lot futbolówki, ale pierwszy przy niej znalazł się Manu i tylko dopełnił formalności. Z kolei w 24. minucie obrońcy Cracovii nie umieli wyprowadzić piłki spod własnego pola karnego, na 20. metrze przejął ją Portugalczyk i mocnym uderzeniem podwyższył wynik. Gospodarze też mieli swoje szanse, ale nie umieli ich wykorzystać. Tuż po stracie pierwszego gola Michał Żewłakow, który miał być podporą stołecznej defensywy, podał piłkę do Saidiego Ntibazonkizy, który wpadł w pole karne, ale jego strzał nie mógł zaskoczyć Wojciecha Skaby. Burundyjczyk powinien w takim wypadku zagrać do niepilnowanego Niedzielana, ale sam kończył akcję. Podobnie tuż przed przerwą, gdy po indywidualnej akcji uderzył wprost w ręce bramkarza Legii. Goście mając dwubramkowe prowadzenie grali pewnie i starali się dłużej utrzymywać przy piłce. "Pasy" nie miały natomiast pomysłu na sforsowanie obrony rywali. Nie pomogły zmiany jakich po godzinie dokonał Szatałow - wejście na murawę Roka Sztrausa i Vladimira Boljevicia niczego nie zmieniło. Warszawianie potrafili natomiast dobić gospodarzy. W 68. minucie szybko rozegrali rzut wolny, po którym piłka dotarła do rezerwowego Miroslava Radovicia, który wygrał walkę o pozycję z Żytką i oddał strzał. Kaczmarek go sparował, ale najszybciej do futbolówki doskoczył Serb i mając przed sobą pustą bramkę, nie zmarnował sytuacji, która przypominała gola Michała Zielińskiego z Korony. Tylko że tydzień temu dał się przepchnąć Kosanović. O grze w ataku Cracovii w drugiej połowie nie ma co wspominać, wystarczy napisać, że jakiekolwiek próby zagrożenia Skabie, to strzały z dystansu Mateusza Bartczaka czy Vladimira Boljevicia, ale były one bardzo niecelne. Wreszcie w doliczonym czasie gry padł gol honorowy. Na uderzenie z 20 metrów zdecydował się Ntibazonkiza, a piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Przy stanie 0-3 Skorża poczuł się na tyle pewnie, że dał zadebiutować w T-Mobile Ekstraklasie Mosze Ohayonowi. Dla Legii to był też debiut w tym sezonie, bo przed tygodniem nie grała z KGHM Zagłębiem Lubin. Z kolei "Pasy" po dwóch meczach u sobie mają zero punktów, a teraz czekają je trzy wyjazdy: Gdańsk, Białystok i Lubin. Po meczu powiedzieli: Maciej Skorża (trener Legii): W końcu udało nam się zainaugurować nowy sezon ligowy i na trudnym terenie zdobyliśmy trzy punkty. Szczególnie w pierwszej połowie raz za razem nękaliśmy bramkę Cracovii i udało nam się zdobyć dwa gole. Muszę pochwalić moich zawodników za grę w środku pola, współpracę pomocy z defensywą. Zmiana Michała Żyry nie była spowodowana jego słabym występem. Chciałem przetestować grę na skrzydle Miroslava Radovicia. Jurij Szatałow (trener Cracovii): Zaczynamy fatalnie ten sezon, jak rok temu. Legia była na boisku lepsza, ale bramki traciliśmy w niefortunny sposób. Zgodzę się jednak z opinią, że nie dotyczy to trzeciego gola - wtedy popełniliśmy prosty błąd. Mamy problem nie tylko z defensywą ale także z wyprowadzeniem akcji ofensywnych. Przed nami dużo pracy. Teraz czekają nas ciężkie wyjazdy, ale jedziemy tam szukać punktów. Dokładną informację o kontuzji Suarta będziemy mieć w poniedziałek. Teraz wygląda na to, że to uraz kolana." Cracovia - Legia Warszawa 1-3 (0-2) Bramki: 0-1 Manu (12.) 0-2 Manu (24.) 0-3 Miroslav Radovic (64.) 1-3 Saidi Ntibazonkiza (90+1.) Cracovia: Wojciech Kaczmarek - Andraz Struna, Mateusz Żytko, Milos Kosanovic, Hesdey Suart (5. Krzysztof Nykiel) - Alexandru Suvorov, Mateusz Bartczak, Arkadiusz Radomski (64. Vladimir Boljevic), Saidi Ntibazonkiza - Koen van der Biezen (62. Rok Straus), Andrzej Niedzielan. Legia: Wojciech Skaba - Artur Jędrzejczyk, Michał Żewłakow, Marcin Komorowski, Jakub Wawrzyniak - Michał Żyro (46. Miroslav Radovic), Ivica Vrdoljak, Ariel Borysiuk, Janusz Gol (79. Moshe Ohayon), Manu - Danijel Ljuboja (81. Michal Hubnik). Żółta kartka: Krzysztof Nykiel (Cracovia). Sędzia: Paweł Pskit (Łódź). Widzów 12˙546