- Podopieczni Dungi poruszali się po boisku, jakby w ogóle nie byli Brazylijczykami, tylko jakąś znacznie mniej sprawną fizycznie nacją. Na dodatek piłka nie za bardzo była im posłuszna - dziwi się Antoni Szymanowski. - Koreańczycy z Północy grali tak, żeby nie przegrać, ale chyba sami nie wierzyli, że to jest realne. Brazylijczykom brakowało pomysłu, a przecież oni zawsze z tego słynęli, że przed "szesnastką", czy przed bramką rywala są w stanie wykazać się grą kombinacyjną, na która mieli wiele pomysłów. To, co widziałem we wtorek, to była nie ta Brazylia. Brazylia jak dawne Niemcy, Niemcy jak dawna Brazylia - W prognozach przed mundialem powiedziałem, że nie lubię futbolu włoskiego i niemieckiego, tymczasem Niemcy w spotkaniu z Australią wywarli na mnie największe wrażenie - nie kryje srebrny medalista MŚ z 1974 r.. - Szczególnie godne podkreślenia jest to, że nie zadowalali się strzeleniem drugiej, trzeciej, czy czwartej bramki, tylko dążyli do zdobycia kolejnych. Pan Antoni dodaje, że zgodnie z planem dobrze zaprezentowali się Argentyńczycy. - Nigerii wprawdzie strzelili tylko jedną bramkę, lecz sytuacji mieli mnóstwo. No i mają tego Messiego, który odjechał całej reszcie piłkarzy dosyć daleko. Nijak się mają do niego Kaka, czy Robinho. Messi jest wirtuozem i przyznam się, że w każdym meczu Argentyny aż nie mogę się doczekać na moment, w którym dostanie piłkę, by zobaczyć, co on jeszcze z nią wykombinuje - nie kryje nasz ekspert. Wracając do Niemców, Szymanowski podkreśla, że to młody zespół. - Nas powinno cieszyć, że największą siłę rażenia zapewnia im dwójka napastników mających polskie korzenie. Podolski i Klose byli wyróżniającymi się zawodnikami w spotkaniu z Australią, grali świetnie. Australijczycy, będąc słabszym zespołem, wyszli podbudowani, ostrą grą starali się zatrzymać przeciwnika. Jak się nie ma umiejętności, to trzeba szukać innych sposobów, ale nie zawsze się udaje - tłumaczy. Dwa potknięcia sędziów, mało goli i nudy - Wynik 4-0 oddaje przewagę Niemców, ale kto wie, jakby się to spotkanie potoczyło, gdyby przy stanie 2-0 sędzia podyktował rzut karny za zagranie jednego z Niemców ręką w polu karnym. Za podobne została podyktowana "jedenastka" przeciwko Serbom. Gdyby padł gol na 2-1, coś by się mogło zmienić. To była pierwsza poważna pomyłka sędziów na tym mundialu. Druga miała miejsce w spotkaniu Słowacji z Nową Zelandią, gdy boczny nie zauważył minimalnego spalonego Vittka i tak padł gol dla Słowaków - analizuje Antoni Szymanowski. - Akurat w tym wypadku częściowo rozgrzeszam sędziów, bo futbol stał się tak szybki, że nie zawsze sędziowie mogą nadążyć. Nasz fachowiec zwraca uwagę, że słabością tego turnieju jak na razie jest mała ilość bramek i większość spotkań jest nudnych. - To nie jest to, co by się chciało oglądać. Sporo goli pada po błędach bramkarzy. Zawiódł nie tylko golkiper Koreańczyków, ale też bramkarz Algierii Chaouchi, którego błąd kosztował porażkę w meczu ze Słowenią, a już prawdziwego "Wielbłąda" zrobił Greene z Anglii. Na tych mistrzostwach bramkarze mają albo beznadziejne, albo wybitne mecze, jak Eniyama z Nigerii - przeciwstawia pan Antoni. Italia ma punkt dzięki wycieczce bramkarza Szymanowskiego totalnie rozczarowała Słowacja, która przecież wygrała naszą grupę eliminacyjną, a w meczu z przeciętną Nową Zelandią straciła dwa punkty. - Wiem, że Zbyszek Boniek, który zna na wylot Włochów wróży im powodzenie, ale ja nie podzielam tej opinii. Jeśli się nie obudzą mogą mieć kłopoty w RPA. W meczu z Paragwajem nie dość, że nie stworzyli stuprocentowej okazji, to wyrównującego gola strzelili tylko dzięki "wycieczce" bramkarza Villara. Jeśli Italia ma być przyszłym mistrzem świata, to musi się szybciej rozkręcać - warunkuje. - Z afrykańskich ekip najbardziej mi się spodobało Wybrzeże Kości Słoniowej, które grało najładniej. Nigeria też wypadła nie najgorzej, a już znacznie słabiej grał Kamerun - wylicza Antoni Szymanowski. - Na razie ponad przeciętność wybijają się tylko Niemcy i Argentyńczycy, a jak na 32 drużyny, to trochę za mało.