Marzeniem działaczy Warty i prezes tego klubu Izabeli Łukomskiej-Pyżalskiej był awans do ekstraklasy na stulecie klubu - ta rocznica przypada w 2012 roku. Gdy na początku stycznia Łukomska-Pyżalska ze swoją firmą Family House przejmowała Wartę, klub był w opłakanym stanie organizacyjnym i finansowym. Kilkumilionowy budżet, niezłe wzmocnienia, świetna polityka marketingowa - to wszystko sprawiło, że w Poznaniu rozpoczął się boom na Wartę. Wiosenne mecze tej drużyny oglądało w Poznaniu po kilkanaście tysięcy kibiców, a pojedynki z GKS Katowice czy Pogonią Szczecin - blisko 20 tysięcy. Jesienią boom się skończył - po wprowadzeniu dość tanich biletów frekwencja spadła do kilku tysięcy, a w niektóre pojedynki z trybun oglądało niespełna tysiąc widzów. Drużyna grała słabo, a walkę o awans przegrała praktycznie na swoim boisku - z 10 spotkań wygrała tylko dwa. Zmieniali się trenerzy, a do dymisji Artura Płatka przyczynili się piłkarze, którzy nie mieli z nim spójnej wizji gry drużyny. W efekcie dziś, na 14 kolejek przed końcem rozgrywek, Warta traci 16 pkt do prowadzącej Pogoni Szczecin oraz po 12 pkt do Termailiki Bruk-Bet Nieciecza i Zawiszy Bydgoszcz. Dlatego w klubie znów doszło do rewolucji. Z Wartą pożegnał się już ściągnięty awaryjnie miesiąc temu bramkarz Grzegorz Szamotulski, który od tego czasu wystąpił we wszystkich czterech meczach drużyny. Warta przegrała tylko jedno z nich, straciła trzy bramki. - Dziękuję za danie mi szansy - rzucił na pożegnanie doświadczony bramkarz. Na listę transferową trafi pięciu zawodników, którzy mają za sobą w sumie ponad 800 spotkań w Ekstraklasie: Krzysztof Gajtkowski, Mariusz Ujek, Michał Goliński, Maciej Scherfchen i Paweł Sasin. Z Szamotulskim to doświadczenie z Ekstraklasy zwiększa się do ponad tysiąca spotkań. - Musimy się jeszcze z nimi dogadać, bo mają ważne umowy i normalnie biorą udział w zajęciach. W styczniu nie będą już trenowali z pierwszym zespołem - mówi dyrektor sportowy Warty Arkadiusz Miklosik. - To nie koniec zmian, innych piłkarzy będziemy jeszcze obserwować podczas sparingów i treningów - przyznaje prezes Łukomska-Pyżalska. Warta miała najszerszą kadrę w pierwszej lidze, w jej spotkaniach zagrało 27 zawodników. Wiosną zostanie ona odchudzona. Nie wiadomo za to, jak potoczą się losy Jarosława Araszkiewicza, który został awaryjnie trenerem na trzy ostatnie spotkania. Gdyby Warta w tych spotkaniach, a wszystkie odbyły się na Stadionie Miejskim w Poznaniu, zdobyła siedem punktów, były pięciokrotny mistrz Polski z Lechem mógłby być spokojny o swoją posadę. Dorobek "Zielonych" to jednak tylko cztery oczka. Mimo wszystko Araszkiewicz ma szansę na zachowanie posady, choć do klubu trafiają oferty od znanych szkoleniowców. - Gra uległa poprawie, a to dobrze wróży. Po meczu z Wisłą Płock byłam już załamana - dzieli się emocjami prezes Warty. - Na szczęście mamy trochę więcej czasu by się zastanowić i podjąć decyzję co do osoby trenera. Ostatnio wszystkie decyzje podejmowane były na szybko - dodaje Łukomska-Pyżalska. Tak wielka strata do czołówki i małe szanse na włączenie się do walki o awans mają swoje konsekwencje nie tylko w postaci zmian kadrowych. Zimą piłkarze z Poznania mieli wyjechać na dwa zgrupowania - w styczniu do Zakopanego, a w lutym do Limassol na Cyprze. To drugie raczej nie dojdzie do skutku. - Z uwagi na stratę do czołówki sprawa jest w zawieszeniu. Mamy propozycję od hotelu w Polsce, który chciałby nas ugościć - zdradza dyrektor Miklosik. Chodzi o jeden z obiektów, który jest oficjalnym ośrodkiem pobytowym UEFA na mistrzostwa Europy. - Szanse awansu na stulecie klubu są mało realne, ale i tak zrobimy wszystko, by zespół do wiosny przygotować jak najlepiej. Jesień przegraliśmy, ale wiosnę możemy wygrać. Minął już prawie rok, odkąd zarządzam tym klubem, coraz więcej wiem, ale wciąż się uczę. Nie spodziewałam się, że tym wszystkim będę się tak emocjonowała i stresowała - kończy prezes sekcji piłkarskiej w Warcie Izabela Łukomska-Pyżalska.