Mistrzyni olimpijska z Sydney na 400 metrów przez płotki i mistrzyni świata w sztafecie 4x100 metrów Irina Priwałowa również zabrała głos w temacie ewentualnego przywrócenia Rosjan i Białorusinów do startu w igrzyskach olimpijskich. Część ekspertów sugerowało, że można byłoby dopuścić zawodników sprzeciwiających się wojnie w Ukrainie. Ona z kolei chciałaby... ich wykluczyć. - Uważam, że sportowcy, którzy nie popierają Władimira Putina, nie powinni reprezentować Rosji - powiedziała Priwałowa, cytowana przez Reutersa. - Zresztą ci przeciwni decyzji (o wojnie w Ukrainie - red.) już odeszli. Ci, co zostali, popierają jego działania - dodała. Czytaj także: Reprezentantka Polski traktowana na równi z poplecznikami Łukaszenki Przypomnijmy, że MKOl ostatnio zapowiedział, że możliwy jest start Rosjan i Białorusinów pod neutralną flagą na igrzyskach w Paryżu. Przeciwko takiemu rozwiązaniu wypowiedziało się większość narodowych komitetów olimpijskich, a także mer Paryża, która zapowiedziała, że nie wyobraża sobie goszczenia u siebie zawodników z tych krajów. Minister sportu Kamil Bortniczuk uczestniczył ostatnio w spotkaniu państw, które rozważają nawet bojkot igrzysk, jeśli miałyby na nich wystąpić, pod jakąkolwiek postacią, reprezentacje Rosji i Białorusi. Ukraina namawiała media, by w ogóle zbojkotowały pokazywanie igrzysk w takim wypadku. Jednak MKOl zdaje się nieugięty i prze do tego, by umożliwić start Rosjanom i Białorusinom. Wezwał nawet Ukrainę, aby porzuciła groźby bojkotu igrzysk olimpijskich w Paryżu, jeśli wezmą w nich udział rosyjscy i białoruscy sportowcy. Thomas Bach, przewodniczący MKOl-u, przekazał Ukraińskiemu Komitetowi Olimpijskiemu, że są one "godne ubolewania". W odpowiedzi usłyszał, że ta organizacja stoi "po złej stronie historii".