Przemawiając w Seulu Bach po raz kolejny podkreślił, że dyskwalifikacja sportowców z Rosji i Białorusi, choć zrozumiała, jest dla niego bolesna, a także, w jego mniemaniu, krzywdząca dla samych zawodników. - Zrobiliśmy to z ciężki sercem, bo ta decyzja dotyczy zawodników i działaczy, którzy przecież nie rozpoczęli tej okrutnej wojny, nie są za nią odpowiedzialni. Sportowcy nigdy nie powinni być ofiarami polityki swojego własnego rządu. Ta sytuacja postawiła nas przed nierozwiązywalnym dylematem - mówił przewodniczący MKOl. Co więcej ostrzegł zgromadzonych, że sytuacja związana z wykluczeniem z rywalizacji sportowców z jednego kraju może mieć szkodliwe konsekwencje dla wszystkich. - Dziś to Rosja i Białoruś. Jednak jeśli pozwolimy polityce dominować nad sportem, jutro to możecie być wy - stwierdził Thomas Bach. Czytaj także: Polki walczą o historyczny awans na ME Ta szokująca wypowiedź nie pozostała bez echa wśród zgromadzonych. Niemiec natychmiast naraził się na ripostę przewodniczącego Duńskiego Komitetu Olimpijskiego Hansa Natorpa, który odniósł się do kuriozalnych argumentów Bacha. - Jesteśmy tutaj wraz z delegatami z Rosji i Białorusi, natomiast bez reprezentantów Ukrainy. A powinno być odwrotnie! Potrzebujemy jedności, ale tej zbudowanej o Kartę Narodów Zjednoczonych i Kartę Olimpijską - powiedział Duńczyk. To nie pierwsza tego typu wypowiedź Bacha, który już wcześniej mówił, że dla niego wykluczenia sportowców, ze względu na działania rządów, są bardzo niefortunne i nie powinny mieć miejsca. Nie przemawiają do niego argumenty, że część sportowców wspiera albo firmuje działania Władimira Putina, ani też że to Ukraińcy są tutaj głównymi poszkodowanymi.