Razem z Marcinem Sapą i Aitorem Hernandezem przez większość etapu prowadzili stawce, tracąc przewagę dopiero na cztery kilometry przed metą. Szmyd po dotarciu na koniec etapu zaskoczył wszystkich, twierdząc, że... jest zupełnie nieprzygotowany do startu w TdP. - Tak to jest, jak się nie ma formy. Staram się pokazać jak tylko mogę, na przykład na ucieczkach - podsumował swój wyczyn. Od razu wyjaśnił jednak co miał na myśli. - Uciekałem, bo miałem świadomość, że nie jestem w stanie powalczyć w klasyfikacji generalnej. Tak sobie tylko pomyślałem, że może by spróbować przejechać z przodu premie górskie. Polski jedynak w Lampre opowiadał również o taktyce, jaką zastosował na trzecim etapie. - Rozmawialiśmy z "Saperem", że może się uda uciec. Potem mieliśmy "ściemniać" i oszukiwać peleton, a potem dołożyć gazu. Widziałem to już na Tour de France. Najpierw dogaduje się z przodu stawki, a potem oszukuje resztę. Czy wierzyłem, że się uda? Wiara musi być zawsze. Inaczej nie ma sensu próbować - skwitował Sylwester Szmyd. - Jadę z etapu na etap. W poniedziałek myślałem, żeby sobie dać spokój, a dzisiaj poszedłem w "odjazd". Nie wiem, co będzie jutro, nie wiem, co będzie w piątek - wie jednak, co będzie pod koniec października, kiedy zmieni stan cywilny. Jego wybranką jest Katarzyna, którą, jak sam stwierdził stawia "ponad rower". Rafał Walerowski, Białystok *** Zobacz zdjęcia z trzeciego etapu TdP!!