<a href="http://forum.interia.pl/watek-chronologicznie/10-12-14-16-czy-18-druzyn-w-ekstraklasie,1072,1151379,0,c,14,282,0,0">Ile drużyn w Ekstraklasie? Burzliwa dyskusja na forum! Dołącz do niej!</a> Przewinienia PZPN wobec polskiego futbolu są powszechnie znane. Wymachujący szabelką w mediach Jerzy Engel - czyli od czterech lat pełnomocnik najwyższych władz Związku ds. szkolenia, nie stworzył nawet namiastki systemu, który dawałby nadzieję polskim chłopcom, że zostaną kiedyś gwiazdami, a nie piłkarskimi bublami trzeciej kategorii. Ani PZPN ani zarządzająca rozgrywkami spółka Ekstraklasa nie potrafiła też wymusić na klubach, by poważnie traktowały inwestycje w młodych. Jesteśmy w zaścianku Polska piłka tkwi w zaścianku, o czym przekonujemy się zwykle w sierpniu, kiedy nasze kluby padają w europejskich rozgrywkach jak muchy - zanim większość krajów do nich przystąpi. Problemem nie są porażki z zespołami z Hiszpanii, Niemiec, czy Anglii, gra z nimi staje się dla Polaków marzeniem ściętej głowy, bo w ich pogromców wcielają się Litwini, Łotysze, Azerowie, czy Gruzini. A potem zaczyna się narodowy lament, że polskie kluby zatrudniają coraz więcej obcokrajowców, którzy zajmują miejsca młodym, zarabiają pieniądze nie dając w zamian nic. Do Polski trafiają jednak głównie tacy piłkarze, którzy nie nadają się do silniejszych lig. Klubów Ekstraklasy nie stać na lepszych, a na tych z najwyższej półki nie będzie ich stać nigdy. Szkolenie wydaje się jedynym ratunkiem, a jednak z tej drogi nie korzysta w Polsce nikt. Bo wymaga ona czasu i cierpliwości. Legia chciała na szybko... Właściciele Legii Warszawa chcąc szybko stworzyć drużynę godną nowego stadionu sprowadzili sześciu zagranicznych piłkarzy za 2,5 mln euro. Po pięciu meczach ligowych mają sześć punktów i - uczciwie mówiąc - małe widoki na zespół z prawdziwego zdarzenia. Nawet jak na warunki polskie. Posłużmy się przykładem niemieckim - tak ostatnio modnym ze względu na sukces i sposób gry reprezentacji Joachima Loewa na mundialu w RPA (w fazie pucharowej wbiła Anglikom i Argentyńczykom po cztery gole). Po katastrofalnych dla reprezentacji Niemiec: mundialu'98 i Euro 2000 trzeba było rewolucji. W ramach warunków licencyjnych dopuszczających klub do rozgrywek 1. i 2. Bundesligi władze ligi wprowadziły obowiązek prowadzenia piłkarskich akademii. Określono dokładnie normy dotyczące liczby oświetlonych boisk dla dzieci, oraz liczby drużyn młodzieżowych i warunków, w jakich mają trenować. Od tamtego czasu kluby niemieckie wydały na szkolenie pół miliarda euro - w ostatnim sezonie 83 mln. Akademie zasiliły kluby tłumem młodych graczy. Trzy lata temu w Bundeslidze występowało już 88 wychowanków takich ośrodków, w tym roku liczba ta wzrosła do 110, to znaczy 20 procent wszystkich zawodników grających w I lidze. Dobre szkolenie? Niemcy mistrzami we wszystkich kategoriach W ubiegłym roku Niemcy zdobyli mistrzostwo Europy we wszystkich grupach młodzieżowych, do RPA wysłali najmłodszą drużynę od 76 lat. Dziś Mesut Oezil, Sami Khedira są już w Realu Madryt, Jerome Boateng w Manchesterze City. Największym hitem transferowym lata mógł być Thomas Mueller, ale Bayern Monachium, który po dziewięciu latach znów zagrał w finale Champions League, nie chciał nawet słyszeć o sprzedaniu króla strzelców afrykańskich mistrzostw. W Polsce można tylko o tym pomarzyć - w fazie grupowej Ligi Mistrzów grają trzy zespoły z Niemiec i czterej polscy piłkarze z pola - w tym Sebastan Boenisch wyszkolony w Bundeslidze. Jeśli komuś nie podoba się wzorzec niemiecki, niech będzie francuski, hiszpański, holenderski lub jakikolwiek inny. System szkolenia to nie jest najlepiej strzeżona tajemnica pentagonu. Można go skopiować adaptując do polskich warunków. Byle sukcesik seniorów ważniejszy od szkolenia Do tego trzeba jednak ruszyć skamielinę działaczy dla których byle sukcesik seniorów ważniejszy jest niż wszelkie inwestycje. Polska piłka jest biedna, działacze, trenerzy piłkarze żyją od meczu do meczu, ani w klubach, ani w PZPN nie ma pomysłu na przyszłość. Dzieciaki kopią piłkę w złych warunkach, pouczani i prowadzeni przez ludzi źle opłacanych, lub wręcz nieodpowiednich. A przecież jedyną drogą ratunku jest "stworzenie" nowych Lubańskich i Bońków - bez nich nawet Euro 2012 nam nie pomoże. Po pięknej zielonej murawie, na stadionach pachnących XXI wiekiem wciąż będą biegali słabeusze z innej epoki. Dlatego kryterium szkoleniowe jest dla mnie głównym przy określaniu liczby drużyn w I i II lidze. Nie powinno się dopuścić do rozgrywek żadnego klubu, który uznaje, że go nie stać na inwestycję w młodych. Na dziś polski system jest do tego stopnia niewydolny, że z niezłych piłkarzy trudno byłoby stworzyć choćby osiem drużyn. Kiedy jednak kluby wychowają ich więcej, I liga może liczyć 16, a nawet 18 zespołów. Jeszcze nikt na świecie nie zbudował wielkiej piłki bez piłkarzy. Nam też się to nie uda. Czytaj również: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/dyskusja-o-reformie-ligi-nabiera-tempa-szacunek-dla-buzuna,1532555,812">Fachowa argumentacja Buzuna: 12 drużyn i tylko tyle!</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/wiadomosci/wisla-krakow/news/jak-zreformowac-lige-twarde-stanowisko-wisly,1531656,4651">Prezes Bodan Basałaj prezentuje stanowisko Wisły Kraków</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/ile-druzyn-w-lidze-legia-sie-nie-patyczkuje,1532084">Prezes Leszek Miklas w imieniu Legii: Tyle drużyn, ile dobrych stadionów</a>