Prawie rok temu powołana do życia została Polska Agencja Antydopingowa. Jakie przyniosła ona zmiany w walce o czysty sport? Michał Rynkowski: - Zwiększyły się liczba i zasięg kontroli antydopingowych. Zaczęliśmy też realizować działania śledcze, którymi wcześniej się nie zajmowaliśmy. Współpracujemy m.in. z policją i prokuraturą. Kompleksowo uregulowane zostało także postępowanie dyscyplinarne. Na te działania pozwoliło zwiększenie budżetu, dzięki któremu mogliśmy zatrudnić więcej pracowników. Może trudno to sobie wyobrazić, ale wcześniej, jako Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie, dysponowaliśmy liczbą tylko pięć i pół etatów. Było to co najmniej niewystarczające. Teraz mamy 12 osób i jest to stan optymalny. Walka z dopingiem to już nie tylko badania laboratoryjne? - Zdecydowanie nie. Praca śledcza nie jest łatwa, ma swoje ograniczenia, ale może przynosić efekty. Jeżeli jakiś sportowiec naruszy przepisy antydopingowe, to od razu przyglądamy się też jego trenerowi i innym zawodnikom z otoczenia. Może się bowiem okazać, że w nielegalny proceder wplątana jest cała grupa. Niezwykle ważny jest także aspekt edukacyjny, prewencyjny. Warto uświadamiać zawodników, że swoje wyniki mogą poprawić bez sięgania po zabronione substancje. Praca nad techniką czy zajęcia z psychologiem mogą dać znaczący efekt. Co jest obecnie najważniejszym wyzwaniem dla systemu antydopingowego? - Ściślejszy nadzór Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) i zwiększenie liczby kontroli zawodników pochodzących z uboższych regionów lub takich, w których sytuacja polityczna jest trudna. Myślę przede wszystkim o Afryce. Na tym kontynencie nie funkcjonuje obecnie żadne akredytowane laboratorium antydopingowe. Wszystkie próbki moczu i krwi są transportowane zazwyczaj do Europy, co wiąże się z dużymi kosztami i w konsekwencji ograniczeniem ich liczby. Czy POLADA angażuje się w tego typu inicjatywy? - Z dużymi sukcesami zakończyliśmy w tym roku współpracę z Azerską Agencją Antydopingową, która stanęła na nogi i w pełni realizuje program. Przed nami też kolejne wyzwania, bo wszystko wskazuje na to, że będziemy wspierać Ukraińską Agencję Antydopingową w budowaniu nowego, mocnego systemu. Coraz częściej można odnieść wrażenie, że do ukarania sportowców nie wystarczy pozytywny wynik testu, ale trzeba mieć także zdolnych prawników... - Zawodnicy bronią się jak mogą i oczywiście mają do tego prawo. Ich pełnomocnicy szukają błędów proceduralnych, dążąc do zakwestionowania wyniku badania. Kolarz Christopher Froome za linię obrony obrał natomiast niewydolność nerek, w wyniku której podczas ubiegłorocznego wyścigu Vuelta a Espana stężenie zażywanego przez niego leku na astmę przekroczyło dopuszczalny poziom... - Jeżeli dotykamy kwestii medycznych, to trzeba być ostrożnym. Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) ma twardy orzech do zgryzienia, bo jeśli taka sytuacja jest możliwa, to należy się nad nią pochylić. Nieraz się okazało, że karano zawodników niesłusznie. Końca sprawy Froome'a nie widać, a on tymczasem wygrał w niesamowitym stylu Giro d'Italia... - Nie zdecydowano się go tymczasowo zawiesić, więc miał pełne prawo do startu. Co więcej, nawet jeśli zostanie orzeczone, że wcześniej naruszył przepisy antydopingowe, to nie sądzę, aby zwycięstwo w Giro mu odebrano. Po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Pjongczangu naturalnie spadło zainteresowanie skandalem dopingowym w Rosji. Tu jednak również jest daleko do zamknięcia sprawy... - Rosjanie cały czas odmawiają przyznania się, że proceder dopingowy miał charakter systemowy. Prokuratura nie chce udostępnić wszystkich zabezpieczonych próbek z laboratorium w Moskwie. Ten konflikt będzie trwał jeszcze długo, bardzo długo. Rosjanie będą robić wszystko, aby nie pokazać uległości wobec WADA.