Prezydium IHF liczy 16 osób plus prezydent federacji Egipcjanin Hassan Moustafa. Z tego grona w głosowaniu nie mogli brać udziału członkowie krajów ubiegających się o organizację turnieju w 2015 roku, czyli dwóch Francuzów i Norweg. A Norwegię reprezentował, będący jednocześnie prezydentem europejskiej federacji (EHF) Tor Lian. Prawa głosu nie miał również szef IHF. Pozostali członkowie prezydium pochodzą z następujących krajów: Chorwacja, Słowenia, Hiszpania, Niemcy, Kuwejt i Brazylia mają po dwóch przedstawicieli, a stawkę uzupełniają działacze z Beninu, Wybrzeża Kości Słoniowej, Gabonu, Japonii i Meksyku. Czyli Europa mogła liczyć na głosy czterech z 13 głosujących. W tej sytuacji nawet szef EHF Tor Lian w rozmowie z INTERIA.PL nie ukrywał, że wynik był z góry przesądzony. - Przy takim rozdziale głosów, gdy od początku było wiadomo, że eliminowane są dwa głosy - Francji i mój jako Norwega - nie było szans by Europa przeforsowała swojego kandydata. Ta różnica głosów wskazywała od razu zwycięzcę. Takie są zasady głosowania. Zapytany o ocenę polskiej kandydatury nie szczędził pochwał. - Polska była bardzo silnym kandydatem, miała bardzo dobrą prezentację, ale jako kraj europejski byliśmy wszyscy w bardzo trudnej sytuacji - powiedział Tor Lian. Leszek Salva, Malmoe