Ekipa z Grodziska Wielkopolskiego wygrała w finale z Kolporterem Koroną Kielce 2:0 i w nagrdę zagra w następnym sezonie w Pucharze UEFA. - Dla mnie, piłkarza będącego u schyłku kariery, to miła niespodzianka. Kiedyś ktoś zadał mi pytanie - dlaczego trenerzy drużyn przeciwnych każą prowokować Świerczewskiego? Ja się z tego śmieje, bo jeszcze nikt mnie nie sprowokował. A teraz ja zadam pytanie - kiedy ostatni otrzymałem czerwoną kartkę? Odpowiedź jest trudna, bo sam nie pamiętam. Jestem piłkarzem, który walczy, nie oddaje pola do gry. Dostaję żółte kartki, ale nie z powodu nadpobudliwości, tylko za walkę, bo to jest mój chleb. Próbuje robić to co najlepiej potrafię. Daję z siebie maksymalnie wszystko, by po meczu nie mieć do siebie pretensji - tłumaczył pomocnik po spotkaniu w Bełchatowie. - W karierze zdobywałem już Puchar Polski, a w lidze byłem drugi, trzeci i czwarty. Brakuje do kolekcji mistrzostwa Polski, choć już dwa razy mogłem nim być. Najpierw pojawiła się oferta z Wisły Kraków, kiedy prezesem był Janusz Basałaj - tłumaczył Świerczewski. - Rozmawiał także ze mną Piotr Zygo, ale wówczas wydawało mi się, iż Legia nie ma szans na mistrzostwo. Pomyślałem, że zostanę w Lechu i tak dwa mistrzostwa uciekły W tym sezonie jeden klub z czołówki proponował mi grę. Nie chce mówić jaki, ale życzę im zdobycia tytułu. Maciej Borowski, Bełchatów