Cezurą między starą i nową rzeczywistością w sporcie był 11 marca 2020 roku. Rozegrano wtedy mecz Ligi Mistrzów z udziałem piłkarzy Liverpoolu i Atletico Madryt, a na trybunach stadionu Anfield zasiadło ponad 52 tys. kibiców. Od tego czasu aż do dziś żadne wydarzenie sportowe nie zgromadziło tak licznej publiczności. Pandemia nowej choroby zakaźnej o nazwie COVID-19, wywołanej przez koronawirusa, uderzyła z całą siłą w sport wyczynowy, który w połowie marca praktycznie zamarł. Odwołano wszystkie imprezy. Przez dwa miesiące w sporcie nie działo się nic, nie licząc rozgrywek piłkarskich w kilku egzotycznych krajach czy imprez wirtualnych, jak wyścigi kolarskie na trenażerach i turnieje szachowe online. Zamknięto ośrodki treningowe, a sportowcy dbali o formę w swoich mieszkaniach, garażach czy przydomowych ogródkach. Na portalach społecznościowych pojawiły się filmiki np. francuskiego lekkoatlety Renauda Lavillenie, skaczącego o tyczce w ogrodzie, czy kolarza torowego Mateusza Rudyka, pedałującego na wattbike'u ustawionym na balkonie. Kłopoty przeżywali sponsorzy, a co za tym idzie - organizatorzy zawodów, kluby i sami sportowcy. Wielu sponsorów wycofało się, m.in. z końcem sezonu 2020 zniknęła z peletonu kolarskiego polska grupa zawodowa CCC. 24 marca MKOl i rząd japoński podjęły decyzję o przełożeniu igrzysk w Tokio na następny rok. Był to pierwszy taki przypadek w historii nowożytnego ruchu olimpijskiego. Wcześniej igrzyska odwoływano tylko z powodu I i II wojny światowej. Straty wywołane przesunięciem największej sportowej imprezy globu nie zostały jeszcze dokładnie policzone, ale są szacowane w miliardach dolarów. Na rok 2021 przełożono także piłkarskie mistrzostwa Europy i Ameryki Południowej. Wiele dużych imprez odwołano jednak definitywnie, np. lekkoatletyczne mistrzostwa Europy w Paryżu. Powrót sportowców na areny zależał od decyzji rządów poszczególnych państw i odbywał się pod ściśle określonymi warunkami. Przymusowe kwarantanny, testy na obecność koronawirusa, maseczki, dystans społeczny, tworzenie "baniek" dla zawodników zdrowych, puste trybuny lub niewielka liczba kibiców - tak wyglądały zawody po "odmrożeniu" sportu. Stopniowe wychodzenie ze stanu hibernacji rozpoczęło się 16 maja wraz z powrotem na boiska piłkarzy niemieckiej Bundesligi. Mecze rozgrywano przy pustych trybunach albo - co było nowym zjawiskiem - przy "kartonowej publiczności" (wycięte z tektury sylwetki kibiców, przytwierdzone do krzesełek). Pojawiły się też nowe zachowania: większy odstęp między drużynami wbiegającymi na boisko, zakaz powitania przez uścisk dłoni, przybijania "piątek" czy obejmowania się po strzeleniu gola, a zamiast tego dotykanie się łokciami lub czubkami butów. Rezerwowi i członkowie sztabu szkoleniowego musieli założyć maseczki. Oczywiście na stadion mogły wejść tylko osoby z negatywnym wynikiem testu na COVID-19. Podobne obostrzenia obowiązywały w innych krajach. Pod koniec maja wznowiono rozgrywki piłkarskie w Polsce, od połowy czerwca - w Anglii, Hiszpanii i Włoszech. W sierpniu w "bańce" w Lizbonie dokończono Ligę Mistrzów, we wrześniu rozegrano pierwsze mecze międzypaństwowe. Z czasem zaczęto wpuszczać na stadiony niewielkie grupy kibiców. W czołowych ligach europejskich mecze mogło oglądać od kilkuset do kilku tysięcy osób. W Polsce poluzowanie restrykcji rozpoczęło się 19 czerwca, co regulowały rozporządzenia rządowe, dopuszczające najpierw wypełnienie trybun maksymalnie do 25 procent, a później do połowy. Rekord frekwencji w czasie pandemii padł 20 września w Poznaniu - mecz Lecha z Wartą zgromadził 17,5 tys. widzów. Poznańskie derby przebiły pod tym względem największą widownię zawodów pod egidą UEFA, które odbyły się cztery dni później w Budapeszcie. Spotkanie o Superpuchar Europy między Bayernem Monachium a Sevillą obejrzało 15,5 tys. kibiców. Tenisiści i kolarze powrócili na korty oraz trasy w lipcu, startując w turniejach pokazowych i wyścigach niższej kategorii. Na dobre rywalizacja w tych dyscyplinach ruszyła od początku następnego miesiąca. Z czterech turniejów Wielkiego Szlema nie rozegrano tylko Wimbledonu, natomiast z wyścigów kolarskiej elity odwołano m.in. słynny klasyk Paryż-Roubaix. Również w lipcu, z prawie czteromiesięcznym poślizgiem, rozpoczął się sezon Formuły 1, a w "bańce" w Orlando wznowiono rozgrywki koszykarskiej ligi NBA. Dwie najlepsze drużyny - Los Angeles Lakers i Miami Heat - spędziły w zamkniętym ośrodku Disney World trzy miesiące. Dopiero pod koniec sierpnia ruszył żużlowy cykl Grand Prix. W innych dyscyplinach także następowało ostrożne otwarcie. Pojawienie się nowych mutacji koronawirusa i wzrost liczby zakażeń spowodowały ponowne zamknięcie aren sportowych. W krajach Europy nowe restrykcje wprowadzano w różnych terminach. W Polsce ostatnie mecze piłkarskiej ekstraklasy z udziałem publiczności rozegrano 4 października w 6. kolejce nowego sezonu. Sytuacja nie zmieniła się w bieżącym roku. Na wszystkich imprezach sportowych wciąż obowiązują surowe przepisy epidemiczne, a zawodnicy na ogół rywalizują przy pustych trybunach. W kalendarzu imprez nie ma na razie tak radykalnych zmian jak w roku poprzednim, ale odwołano już m.in. styczniowe wyścigi kolarskiego cyklu World Tour w Australii, a w marcu zawody Pucharu Świata w skokach i biegach narciarskich w Norwegii. Już wcześniej Chińczycy odwołali próby przedolimpijskie w dyscyplinach zimowych przed igrzyskami w Pekinie w 2022 roku i po raz drugi przełożyli halowe lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Nankinie, tym razem z 2021 na 2023. W Europie powrót większej liczby kibiców planuje się na razie tylko w Anglii. Ma to nastąpić 17 maja, o ile sytuacja epidemiczna się nie pogorszy. Frekwencja mogłaby wynieść do 25 procent pojemności trybun, ale nie więcej niż 10 tys. widzów. Brytyjski premier Boris Johnson oświadczył na początku marca, że jego kraj jest gotów sam zorganizować piłkarskie mistrzostwa Europy, które w obecnym kształcie mają być rozegrane w 12 miastach-gospodarzach w 12 krajach. Ponieważ w Wielkiej Brytanii szczepienia przeciw Covid-19 postępują najszybciej w Europie, a liczba zakażeń spada, jest możliwe, że do czasu rozpoczęcia turnieju zostaną już zniesione restrykcje epidemiczne. Przedstawiony przez Johnsona harmonogram wychodzenia z lockdownu przewiduje, że od 21 czerwca imprezy sportowe mogłyby się odbywać z pełnym udziałem publiczności. Jednocześnie w mediach pojawiły się spekulacje, że Bilbao, Dublin i Glasgow mogą stracić status miast-gospodarzy. W odpowiedzi UEFA poinformowała, że nie ma mowy o zmianie planów. Mistrzostwa, z udziałem reprezentacji Polski, mają się rozpocząć 11 czerwca w Rzymie. Niepewność towarzyszy również igrzyskom w Tokio, których otwarcie jest zaplanowane na 23 lipca. W wielu dyscyplinach nie zakończyły się kwalifikacje, np. bokserzy będą walczyć o przepustki olimpijskie dopiero w czerwcu w Paryżu. Nie wiadomo, czy do Japonii zostaną wpuszczeni kibice z zagranicy. Tamtejsze media sugerują, że nie, powołując się na źródła rządowe. Obecnie granice są zamknięte dla większości obcokrajowców, którzy nie posiadają pozwoleń na stały pobyt w tym kraju. Podczas igrzysk wszyscy sportowcy i osoby towarzyszące będą podlegać surowym przepisom, takim jak: stałe noszenie maseczki, z wyjątkiem czasu potrzebnego na jedzenie i sen, zainstalowanie aplikacji do śledzenia kontaktów na smartfonach i innych urządzeniach mobilnych, testy na COVID-19 co najmniej raz na cztery dni, przebywanie w swojej "bańce", itd. Zawodnicy, u których pomiar temperatury dwukrotnie wskaże powyżej 37,5 stopnia Celsjusza, nie zostaną wpuszczeni na teren obiektów olimpijskich. MKOl zachęca także, aby zaszczepić się przed przylotem do Japonii. Lista opublikowanych w lutym restrykcji prawdopodobnie się wydłuży, ponieważ organizatorzy ogłosili, że będzie ona jeszcze co najmniej dwukrotnie aktualizowana. Obecnie w Tokio i trzech okolicznych prefekturach obowiązuje stan wyjątkowy, wprowadzony w celu opanowania trzeciej fali pandemii.Artur Filipiuk