Kara półrocznej dyskwalifikacji dla Alexandru Suvorova wciąż wzbudza sporo kontrowersji. Przypomnijmy, że pomocnik Cracovii w meczu z Zagłębiem Lubin - rozjuszony faktem, że Radosław Trochimiuk nie uznał mu prawidłowo strzelonej bramki - lekko popchnął arbitra. Jego zachowanie, nadmiar agresji oraz sposób jej ujścia były oczywiście naganne i słusznie reprezentant Mołdawii otrzymał czerwoną kartkę. Nałożona przez Komisję Ligi półroczna dyskwalifikacja, to minimalna kara, jaką się w takich sytuacjach orzeka. Formalnie wszystko jest zgodnie z prawem, ale... Jest też i druga strona tego wydarzenia. Trochimiuk wypaczył ewidentnie wynik meczu! Suvorov zdobył gola prawidłowo, przy strzale głową nie faulował rywala, a to nie był jedyny istotny błąd popełniony przez sędziego w tym spotkaniu. Wcześniej uznał - niesłusznie, bo był spalony - bramkę dla Zagłębia autorstwa Dominykasa Galkeviciusa. W końcówce okazał litość Mouhamadou Traore, który kopnął bez piłki Sławomira Szeligę (a napastnik lubinian miał już na koncie żółtą kartkę). Wystarczy tych potknięć, jak na jedno spotkanie. Sytuacja z Suvorovem powinna skłonić do refleksji nad modyfikacją przepisu o "nietykalności cielesnej sędziego". Czym innym jest lekkie odepchnięcie, jak to było w przypadku pomocnika "Pasów", a czym innym np. kopanie leżącego arbitra przez Marcina Baszczyńskiego i Mariusza Śrutwę (wiosna 2000) i uderzenie z tak zwanego byka przez Marcina Bojarskiego (2002 roku, gdy był zawodnikiem Radomska.). Dwaj pierwsi ukarani zostali 8 i 6-miesięczną dyskwalifikacją, która dość szybko została zawieszona i obaj mogli wrócić do gry (stracili praktycznie tylko letnie miesiące: czerwiec, lipiec, w których nie było rozgrywek), z kolei Bojarski dostał rok dyskwalifikacji, ale po czterech miesiącach mógł wrócić do gry. Suvorov popełnił błąd, ponosi za to surowe konsekwencje. A jakie poniósł pan Trochimiuk za swoją nieudolność? Piłkarz dostał pół rok. OK. Ale za taki mecz arbiter powinien też na pół roku dostać zakaz wkładania gwizdka do ust. Wtedy można mówić o sprawiedliwości. A tak na marginesie - Stanisław Żyjewski (skopany przez Baszczyńskiego i Śrutwę) oraz Robert Werder (uderzony przez Bojarskiego), zakończyli swoje kariery we wrocławskiej Prokuraturze.