Na początku grudnia Marchlewski zastąpił w składzie Tajwańczyka Wu Chih-Chi. Pingpongista, który nigdy nie występował w najwyższej klasie, pokonał doświadczonych rywali: Jakuba Perka (Poltarex Pogoń Lębork) 3:0 i Filipa Szymańskiego (SPAR Extramarket.pl AZS Politechnika Rzeszów) 3:2. W superlidze nie ma innego zawodnika bez porażki. Najlepsi rozegrali w niej po 16-18 pojedynków. - Nawet dla mnie wygrane z Perkiem i Szymańskim były zaskoczeniem, przecież nigdy nie rywalizowałem w elicie. Jestem wychowankiem klubu z Torunia, gram w nim nieprzerwanie od 26 lat, ale najwyżej na zapleczu ekstraklasy. W mistrzostwach Polski występowałem w kategoriach młodzieżowych, a więc dawno temu - powiedział Marchlewski. Zawodnik Energa-Manekin Toruń treningi i występy w superlidze łączy z pracą w Jednostce Wojskowej 1109 (8 Batalion Walki Radioelektronicznej) w Grudziądzu. - Rano byłem w pracy, a w godzinach popołudniowych wsiadałem w pociąg i jechałem na mecze ligowe do Torunia. Sporą przeszkodą dla mnie jest fakt, że spotkania rozgrywane są w środku tygodnia. Na co dzień wieczorami sam trenuję, a także prowadzę zajęcia z młodzieżą. Z powodzeniem ze swymi rówieśnikami gra mój 10-letni syn Kacper. Z tatą jeszcze nie wygrywa... - dodał. Na półmetku superligi toruńscy tenisiści zajmują ostatnie, 10. miejsce. Z dziewięciu meczów, wygrali tylko dwa. Poza Marchlewskim (bilans 2-0) i Wu Chih-Chi (5-4), występowali też junior Konrad Kulpa (4-8) i trener Grzegorz Adamiak (1-11). - Wszyscy w klubie chcielibyśmy, aby Tajwańczyk dalej grał z nami, bowiem bez niego walka o utrzymanie będzie niezwykle trudna - zakończył Marchlewski.