Niemożliwe stało się faktem. Phoenix Suns nauczyli się bronić i to właśnie dobrą defensywą i rozsądną grą w ataku wygrali to spotkanie wyjazdowe. Kibice, którzy przyszli do hali w stanie Utah musieli czuć się dziwnie. Po raz pierwszy od ponad 22 lat na ławce ich drużyny nie siedział Jerry Sloan. Były już trener Jazz zrezygnował z pracy dzień przed meczem nie podając powodów odejścia. W mediach mówi się dużo o jego konflikcie z Deronem Williamsem, ale sam zawodnik nie skomentował tych doniesień. W miejsce Sloana drużynę przejął Tyrone Corbin, jego dotychczasowy współpracownik. Początek meczu to zdecydowana dominacja Utah, którzy świetnie wykorzystywali niecelne rzuty Phoenix i szybko zbudowali przewagę 9-0. Taką przewagę wahającą się w granicach 10 punktów gospodarze utrzymali do końca pierwszej kwarty. Świetnie drużyną dyrygował Williams, zaliczając aż 6 asyst. Marcin Gortat pojawił się w pierwszej kwarcie przy wyniku 20:10 dla Jazz. Oddał 2 niecelne rzuty, w tym nieudany wsad w jednej z pierwszych akcji. Druga kwarta była bardzo wyrównana. Zakończyła się remisem 25:25. Przebiegała ona jak sinusoida. Najpierw gospodarze odskoczyli na swoją największą przewagę w meczu - 15 punktów, by po trzech minutach prowadzić już tylko różnicą 6. Ten run 13:4 poprowadzili rezerwowi Suns. 6 punktów zdobył Hakim Warrick, a Gortat 4. Był to pierwszy zwiastun lepszej gry Suns a przede wszystkim ich lepszej obrony. Po chwili jednak Jazz znów odskoczyli na 13 punktów różnicy i na koniec kwarty prowadzili 56:44. "Polish Hammer" wykorzystał dobrze swoją szansę w tej kwarcie zdobywając łącznie w niej 8 punktów. Dzięki temu był najlepszym strzelcem swojej drużyny do przerwy. Początek trzeciej kwarty to odwrócenie sytuacji z początku meczu o 180 stopni. Przez pierwsze 5 minut gry gospodarze zdołali zdobyć ledwie 2 punkty, przy 14 gości. Świetnie w mecz wszedł Robin Lopez, center z pierwszej piątki Suns, który w tym czasie zdobył 7 ze swoich 11 punktów w trzeciej kwarcie. Od tego momentu gracze Utah już nie mogli odjechać rywalom, a co gorsza, to oni zaczęli tracić dystans punktowy. Do końca kwarty jeszcze trzymali się blisko, bo przegrywali na jej zakończenie 69:71. Duża w tym zasłona świetnej obrony Suns w tej kwarcie, szczególnie Mickaela Pietrusa, który krył Derona Williamsa. Początek czwartej kwarty to akcje kosz za kosz w wykonaniu Williamsa i Warricka. Od stanu 73:73 przez kolejne blisko 8 minut graczom gospodarzy udało się zdobyć tylko 2 punkty przy 12 Suns. Bardzo dobrze spisywał się w tym momencie Marcin Gortat, który powiększył swoją zdobycz do 12 punktów. Po jego celnym rzucie dającym prowadzenie 85:75 zza linii rzutów osobistych siedzący na ławce Vince Carter aż złapał się za głowę. Po tym ciosie gracze z Salt Lake City już się nie podnieśli. Całe spotkanie przegrali 83:95, w drugiej połowie rzucając tylko 27 punktów. Byli gorsi od Suns w stratach aż 13 do 5 i dali sobie zebrać 15 piłek na własnej tablicy. Suns z kolei po raz kolejny zatrzymali przeciwników poniżej 44% z gry. Staje się to ich domeną w ostatnich tygodniach i pokazują jak duży postęp poczynili w obronie. Gortat zagrał 31 minut, trafił 6 z 10 rzutów, co przełożyło się na 12 punktów, miał do tego 10 zbiórek, 1 asystę, 1 przechwyt i 2 bloki. Steve Nash dołożył 18 punktów i 10 asyst, a Hakim Warrick 16 punktów. Dla Jazz po 19 punktów rzucili Williams i C.J. Miles, do czego ten pierwszy dołożył także 14 asyst. Bardzo dobre zawody zagrał rezerwowy debiutant Gordon Hayward, trafił wszystkie 5 rzutów z gry i zakończył mecz z dorobkiem 14 punktów. Kolejne spotkanie Suns zagrają już w niedzielę przeciwko Sacramento Kings. Będzie to okazja na rewanż za porażkę wyjazdową. Obejrzyj skrót meczu Piotr Zarychta