"Tylko zwycięstwo Kolejorz" - wyłuszczyli sprawę kibice Lecha, którzy w sile trzech tysięcy (tyle dostali biletów) zjawili się na De Kuip. W 7. min Henka Timmera postraszył strzałem zza pola karnego ten, którego gospodarze obawiali się najbardziej - Semir Stilić. Całą akcję rozkręcił wypadem pod bramkę rywala Grzegorz Wojtkowiak. Po kwadransie zagrozili miejscowi i to z kontrataku, który zaczął się od straty Rengifo. Całe szczęście dla lidera naszej ekstraklasy, "główka" Roya Makaaya była zbyt słaba i Ivan Turina spokojnie złapał piłkę. "Kolejorz" dobrze zaczął, ale zanim zdążył się rozpędzić, został zatrzymany na środku boiska. Jego akcje były szarpane, nerwowe. Próbował indywidualną akcją Robert Lewandowski i w 24. min zmusił do wysiłku Henka Timmera uderzeniem z 25 m, po którym piłka skozłowała. Za moment w polskim sektorze była feta! Z rzutu rożnego piękną wrzutkę na pierwszy słupek wykonał Semir Stilić, a głową piłkę do siatki skierował Ivan Djurdjević!!! W reakcji na to Manuel Arboleda uklęknął i skierował oczy ku niebu, dopiero po chwili pobiegł cieszyć się z kolegami! W 34. min mogło być 0:2, lecz po kolejnej wrzutce z prawej strony (tym razem dogrywał Tanevski), jednak Robert Lewandowski nie trafił głową do bramki, choć miał do niej ledwie pięć metrów. Za moment w równie dogodnej pozycji pomylił się Herman Rengifo. Nie dość, że nie podał do lepiej ustawionego "Lewego", to jeszcze strzelił niecelnie. Po koniec I połowy w starciu ucierpiał kapitan Lecha Rafał Murawski, lecz po interwencji masażysty wrócił do gry. "Kolejorz" prowadził po pierwszej połowie, mimo że grał niemal w dziesiątkę. Kiepsko spisywał się Rengifo. Mało biegał (nigdy nie jest w tym celujący), popełniał straty, był egoistyczny. Na drugą połowę kibice "Kolejorza" zagrzewali ekipę okrzykiem: "Poznań czeka, my czekamy na zdobycie drugiej bramy"! I prawie pomogło, bo po ładnej wymianie podań z Lewandowskim Stilić źle przyjął piłkę na siódmym metrze, ratował się jeszcze sprytnym strzałem piętą. Futbolówka minęła Timmera, ale wybili ją obrońcy. Jednobramkowe prowadzenie nie zapewniało podopiecznym Franza Smudy spokoju. Trzeba było grać uważnie z tyłu i nasłuchiwać na wieści z La Corunii. Bramkowy remis Deportivo z AS Nancy eliminował polski zespół. Na dodatek Feyenoord ani myślał kapitulować. Potwierdził to Luigi Bruins, który w 58. min kropnął z 15 m i tylko przytomne piąstkowanie Ivana Turiny uratowała poznaniaków. W odpowiedzi gafę Bahii powinien wykorzystać Rengifo. Sam pewnie nie wie dlaczego nie zdecydował się na uderzenie. Ostatnie pół godziny należało do gospodarzy. Lechowi jakby zabrakło sił. Trener Smuda zdjął gasnącego z minuty na minutę Stilicia, a wpuścił Tomasza Bandrowskiego, któremu nie szło. W końcówce jeszcze kilka razy zakotłowało się przed bramką Lecha, ale Turina obronił dwa groźne strzały głową. Po meczu w sektorach zajmowanych przez Lecha ogromna radość. Tymczasem fani Feyenoordu w trakcie spotkania zorganizowali akcję protestacyjną przeciw polityce klubu. Wywiesili transparenty: "Wie Maakt Nou De Club Kapot?" ("Kto niszczy nasz klub?"), a także kilka przeciwko dyrektorowi sportowemu Peterowi Boszowi. "Bosz Opotten", "Against modern football". Chuligani z Feyenoordu chcieli dokuczyć też fanom Lecha. Rzucona przez nich petarda nie pokonała jednak sektora buforowego. Skończyło się na wyzwiskach i wymachiwaniu sobie pięściami. Po golu dla Lecha miejscowi kibice tłukli się między sobą na pięści. Puchar UEFA, Grupa H Feyenoord Rotterdam - Lech Poznań (0:1) Bramki: 0:1 Djurdjević (27. głową z podania Stilicia) Feyenoord: Timmer - Tiendalli, Bahia ŻK, Derijck, Wattamaleo - Wijnaldum (65. Janota), El Ahmadi (56. Leerdam), Lucius ŻK, Bruins - Fer (65. Erasmus) - Makaay. Lech: Turina - Wojtkowiak, Tanevski, Arboleda, Djurdjević ŻK - Peszko ŻK, Murawski, Wilk - Lewandowski (90. Reiss), Rengifo (90. Kikut), Stilić (70. Bandrowski). Sędziował: Paolo Dondarini z Włoch. Michał Białoński, Łukasz Piątek Rotterdam