Kiedy w 2000 roku wygrywał Giro d'Italia, włoskie media oszalały na jego punkcie. On sam pozostał jednak cichym i sympatycznym człowiekiem, który na życie zarabia jazdą na rowerze. Ten świetny specjalista od jazdy na morderczych, górskich podjazdach, zapowiedział w rozmowie z INTERIA.PL, że zamierza powalczyć o czołowe miejsca w 63. Tour de Pologne. Czy jesteś pierwszy raz w Polsce? Tak, nigdy wcześniej tutaj nie byłem. Jak Ci się podoba nasz kraj? Na razie Polska kojarzy mi się z wyścigiem, który jest bardzo fajny. Widzę na trasie wielu ludzi, to bardzo dobrze świadczy o organizatorach. Jedynym mankamentem są pętle na zakończenie etapu. Jedziemy wtedy bardzo szybko i jest trochę niebezpiecznie. Jednak ogólnie bardzo mi się tutaj podoba. Czy z chęcią przyjechałeś na Tour de Pologne, czy było to polecenie szefa zespołu? Od dawna miałem w planach przyjechać na ten wyścig. Wiem, że mogę się tutaj dobrze przygotować do mistrzostw świata. Myślę, że ta trasa będzie dla mnie dobrym sprawdzianem formy. No właśnie, jak traktujesz nasz wyścig, czy tylko jako sprawdzian formy przed MŚ, czy może myślisz też o zwycięstwie? Oczywiście, że myślę o wygranej. Na pewno będę się starał wygrać choćby jeden etap. Zamierzam ostro powalczyć w górach. Zobaczymy, może to przesunie mnie na szczyt klasyfikacji generalnej. Jesteś największą gwiazdą drużyny Liquigas-Gaspol. Powiedz nam, czy masz z tego tytułu jakieś przywileje? - Przede wszystkim staram się przekazywać kolegom z zespołu moje spore doświadczenie. Mam świadomość, że to oni pracują na mój sukces. Owszem, koledzy darzą mnie szacunkiem, ale generalnie jestem normalnym człowiekiem, nie wywyższam się. Czy to w hotelu, czy w domu, pozostaję sobą. Jak długo zamierzasz jeszcze ścigać się? Chciałbym jeszcze pojeździć dwa, trzy lata, a już maksymalnie cztery. Wszystko zależy od rezultatu. W 2008 roku mistrzostwa świata odbędą się w Varese, prkatycznie obok mojego domu i chciałbym tam jeszcze pojechać. Czy z kolarstwa można żyć i zabezpieczyć finansowo się na przyszłość? Wszystko zależy od wyników. Jeśli jesteś dobry i wygrywasz, to można zarobić dużo pieniędzy. Zatem wszystko w nogach i głowie kolarza. Co sądzisz o aferach dopingowych, które co jakiś czas wstrząsają kolarstwem? To nie jest dobre dla kolarstwa. Z drugiej strony to nie jest takie proste. Należy zadać sobie pytanie: co skłania zawodników do brania dopingu? Ja myślę, że potrzebna jest dyskusja na ten temat, w której należy cały problem dopingu rozłożyć na czynniki pierwsze. Andrzej Łukaszewicz, Paweł Pieprzyca; Malbork Blog Czesława Langa tylko w INTERIA.PL