Gdyby nie sztuczna, nierozmakająca plastikowa murawa, ciężko byłoby dokończyć w ogóle to spotkanie. Już przed jego rozpoczęciem porządkowi musieli sporo czasu poświęcić na odśnieżanie placu gry. A od momentu rozpoczęcia meczu, do jego zakończenia spadło około dziesięciu centymetrów śniegu. W takich warunkach często o przebiegu akcji decydował przypadek. Górnik Łęczna wystawił na spotkanie swoją najsilniejszą jedenastkę. W Cracovii na boisko wybiegli zawodnicy teoretycznie rezerwowi, gdyż pierwszy skład szykowany jest przez trenera Artura Płatka na sobotnie spotkanie z Podbeskidziem Bielsko Biała. Lepiej zaczęli piłkarze gospodarzy. Po dośrodkowaniu Dudzica z prawej strony, piłka trafiła do Sasina. Ten nie przejął jej od razu, ale w końcu opanował i zagrał na 11 metr. Tam już czekał Jakub Kaszuba, który pewnie trafił do siatki. Niedługo po tym padło wyrównanie. w 14. minucie na zaskakujący strzał zza pola karnego zdecydował się Prejuce Nakoulma, a piłka ku zaskoczeniu stojącego w bramce "Pasów" Przemysława Wróbla wpadła w jego "krótki róg". Jeszcze ładniejszy był gol na 1:2. Z rzutu wolnego przymierzył Sławomir Nazaruk, a golkiper Cracovii ponownie mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa. Początek drugiej opóźnił się, gdyż znów konieczne było odśnieżenie newralgicznych fragmentów murawy (linii i pól karnych). Gdy wreszcie piłkarze wrócili do gry znów było ciekawie. Zobaczyliśmy więcej goli, więcej akcji i... więcej przypadku. Kolejnego pięknego gola ujrzeliśmy już w 51 minucie. Na strzał z około 35 metrów zdecydował się Rafał Niżnik i zaskoczył Przemysława Wróbla. Zziębnięci kibice "Pasów" nerwowo przestępowali z nogi na nogę, a Artur Płatek mógł tylko złapać się za głowę. Kolejny raz miał do tego okazję w 63 minucie, gdy jego bramkarz sfaulował w polu karnym przyszłego zawodnika "Pasów", Jakuba Grzegorzewskiego. Piłkarz z numerem 17 sam wyegzekwował rzut karny, podwyższając na 4:1 dla Górnika. Cracovii udało się zmniejszyć rozmiary porażki w 74 minucie. Bartosz Dudzic przeprowadził dynamiczny rajd prawą stroną boiska, wyszedł sam na sam z bramkarzem i uderzył na bramkę. Golkiper Łęcznej odbił piłkę wprost pod nogi byłego gracza Górnika, Bartosza Tomczuka, który dołożył nogę i zdobył gola dla krakowian. I gdy wydawało się, że gospodarzom wreszcie zaczyna się układać gra, do akcji ponownie wkroczył Nakoulma. Uderzył z prawej strony pola karnego w krótki róg bramki Cracovii i znów mógł cieszyć się z gola. - Zawaliłem wszystkie bramki - psioczył pod nosem zdenerwowany Przemysław Wróbel, a jego koledzy w rozmowach zastanawiali się, czy rzeczywiście był sens rozgrywania tego sparingu. Wychodzi na to, że w dwa dni w iście polarnych warunkach Cracovia rozegra tyle samo meczów kontrolnych, co przez cały okres trwania zgrupowania w Hiszpanii. W kuluarach meczu toczyły się ciekawe rozmowy. Dobrze znany przy Kałuży, trener Górnika, Wojciech Stawowy spotkał się z prezesem Cracovii, Januszem Filipiakiem i wiceprezesem Jakubem Tabiszem. Nie znamy przebiegu tej rozmowy, ale już teraz wiadomo, że w Łęcznej wiosną na pewno ujrzymy Krzysztofa Radwańskiego i Kamila Witkowskiego. Z kolei do Krakowa niebawem przyjechać ma kolejny zawodnik, mający wzmocnić "Pasy". Jak zdradził profesor Filipiak, będzie to tajemniczy obcokrajowiec. Jego personalia poznamy już niebawem. Cracovia - Górnik Łęczna 2:5 (1:2) 1:0 - Kaszuba 10' 1:1 - Nakoulma 14' 1:2 - Nazaruk 30' 1:3 - Niżnik 52' 1:4 - Grzegorzewski 63'-k. 2:4 - Tomczuk 74' 2:5 - Nakoulma 78' Cracovia: Wróbel - Łuczak, Murawski, Urbański, Derbich - Dudzic, Kostrubała, Sasin, Mierzejewski - Tomczuk, Kaszuba. rezerwa: Olszewski (br.), Sosnowski, Pieniądz, Uszalewski. Górnik: Wierzchowski - Tomczyk, Nikitović, Karwan, Kazimierczak - Niżnik, Bartoszewicz, Bazler, Nakoulma - Nazaruk, Grzegorzewski. rezerwa: Żukowski (br.), Szymanek, Głowacki, Stachyra.