Klub z alei Piłsudskiego przedstawił projekt obiektu, który ma spełniać najwyższą, czwartą kategorię w klasyfikacji UEFA. Oznacza to, że w Łodzi będą mogły być rozgrywane mecze Mistrzostw Europy czy Ligi Mistrzów, o której marzy właściciel Sylwester Cacek. Ale warunkiem ruszenia budowy, jest podjęcie przez radę miejską decyzji o wpisaniu do Wieloletniego Planu Inwestycyjnego przebudowy infrastruktury wokół stadionu, a także odsprzedanie przez miasto fundacji Widzewa gruntów pod inwestycję z maksymalną bonifikatą. - Jeśli nie podejmie ona podczas wyznaczonej na wtorek sesji stosownych uchwał, klub wycofuje się z tej inwestycji i władze mogą same zrealizować tę inwestycję. Nie będziemy robić żadnych przeszkód, co więcej, jesteśmy gotowi przekazać miastu całą dokumentację i wykonać jeszcze projekt wykonawczy i budowlany, a po stronie miasta zostałoby już tylko wykonanie. Na prace związane z przebudową stadionu wydaliśmy już około miliona złotych, dlatego śmieszą mnie opinie, że miasto nie ma gwarancji, że nasze zamiary są poważne - rozkłada ręce Marcin Animucki, prezes łódzkiego klubu. - Co dziwne, podczas ostatniej sesji rady miejskiej decyzja o wpisaniu przebudowy infrastruktury wokół stadionu do WPI została zablokowana przez radnych PO, mimo iż wniosek był zgłaszany przez prezydenta Sadzyńskiego i wiceprezydenta Magina z tej samej opcji politycznej. Jak poinformował mnie w rozmowie radny Domaszewicz, PO chciałaby załatwić te kwestie kompleksowo i od razu uzgodnić przebudowę infrastruktury i odsprzedaż gruntów. Będą mieli okazję już na najbliższej sesji, by to przeprowadzić. Z naszej strony mamy już dość zabawy w ciuciubabkę - irytuje się Animucki. - Jeśli miasto uważa, że chcemy budować stadion, by zbić na nim fortunę, może go zbudować samo. Gdyby to była taka intratna inwestycja, mielibyśmy tu kolejkę chętnych do budowy stadionu i na ŁKS, i na Widzewie. Jakoś tych chętnych brak. My możemy grać na terenach miejskich i na nowym stadionie wybudowanym przez miasto, nie będziemy już zabiegać o realizację inwestycji samodzielnie. Jeśli na wtorkowej sesji nie zapadną uchwały, których oczekujemy, inicjatywa i wszelkie działania przechodzą na miasto - dodaje Marcin Animucki.