Lech prowadził 1:0 w Łodzi, ale w 83. min Wojciech Szymanek wyrównał. Sęk w tym, że w momencie podania Szymanek był prawdopodobnie na spalonym. Dobitnie tego nie rozstrzyga żadna powtórka. - Gdyby nie wyleciał nam z boiska Djurdjević, to skończyłoby się 2:0, 3:0 dla nas, ale i tak mogliśmy się uchronić przed utratą bramki - uważa Smuda. - Najważniejsze, że w meczu z Widzewem nasza gra wyglądała już o niebo lepiej, niż w spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Mecz z lubinianami nam nie wyszedł. Można powiedzieć, że odfajkowaliśmy go. "Franz" jest drażliwy, gdy słyszy, że jego drużyna zawodzi na wiosnę. - My gramy słabo, nich mi pan nie opowiada takich bzdur! - ofuknął nas Smuda. - My mamy ćwierć reprezentanta Polski w kadrze, a w Wiśle reprezentanci siedzą na ławce, to ich rozliczajcie z ładnej gry. U mnie materiał ludzki jest taki, jaki jest. W sobotę do Poznania zawita Wisła. Dla "Franza", kibiców "Kolejorza" to niesamowicie prestiżowe starcie. Zresztą wiślacy też je traktują śmiertelnie poważnie - głównie z uwagi na perspektywę meczu z Lechem załatwili zwolnienie reprezentantów z meczu Polska - Gwiazdy Ligi. - Dobrze, że Wisła załatwiła sobie o Leo zwolenienie kadrowiczów. Mam nadzieję, że będzie znakomite widowisko - nie kryje "Franz".