Walka już w sobotę. Możesz w ogóle myśleć o czymś innym? Albert Sosnowski: Muszę. Inaczej bym zwariował. Staram się wyłączyć, szczególnie wieczorami. Śpię dobrze, nie oblewają mnie zimne poty. Dobra muzyka, mobilizująco działający film i mija napięcie. Relaksuję się, jednak nie przy ćwierkaniu ptaszków puszczonym z płyty. Skoro czeka mnie męska walka, również odpoczywam po męsku. Co to znaczy? - To co powiedziałem. I niech tak zostanie. Czyli nie czujesz stresu? - Robię wszystko, żeby go nie czuć. I mówisz, że udaje ci się go pozbyć? - Dajmy już wreszcie spokój z tym stresem czy innym niepokojem. Jestem profesjonalistą, mam profesjonalny team. Przede mną walka życia. Co mam robić? Litować się nad sobą? Za kilkadziesiąt godzin będę się bił z facetem, który jest mistrzem świata wagi ciężkiej. Mam zrobić wszystko, by odebrać mu tytuł. Muszę być pewny swego, swych możliwości i umiejętności. Nie po to harowałem jak wół przez ostatnie miesiące, by teraz opowiadać czy miękną mi nogi. Organizowaliśmy treningi z odpowiednią muzyką, ogrywaliśmy wejście Witalija na ring, wreszcie sprowadziliśmy potężnych sparingpartnerów. Właśnie w tym celu, bym nie miał kłopotów z nerwami. Pewnie, nie jest to wyjście na zakupy do osiedlowego sklepu i żarty z przemiłą sprzedawczynią pomidorów. Ale też - żeby była jasność - nie czuję się, jak jeden z pierwszych chrześcijan, którzy mieli toczyć z góry przegrane pojedynki z lwami. Powiem tak: jestem tak doskonale przygotowany do boju jak gladiator. I tyle. Jak będą wyglądały ostatnie godziny przed pojedynkiem? - Skupienie. Maksymalne. Wyłączony telefon, niewiele rozmów, nawet z najbliższymi. Żadnych planów na przyszłość, zero myślenia o tym, co się wydarzy. Tylko tu i teraz. Żeby złapać koncentrację. A potem już tylko Witalij i ja. Widok tłumu kibiców nie zdekoncentruje cię? - Nie. Jestem na to przygotowany. Jaki jest plan na ten pojedynek? - Wygrać. Ciągle słyszę: ruszysz na Kliczkę, czy też się cofniesz? Będziesz walczył w dystansie czy półdystansie? Czy widzisz możliwość, by go znokautować? Odpowiadam: widzę szansę, by zwyciężyć. Wiem jak tego dokonać. Mam nadzieję, że mój plan się powiedzie. Niewielu fachowców w to wierzy. - Nie będę z tego powodu płakał. Widać tacy z nich fachowcy. Będą mieli satysfakcję, jeśli przegrasz. - Żartujesz? Udowodnię, że jestem prawdziwym wojownikiem. Nie będzie im wypadało mówić o mnie źle. A wszystkim kibicom już teraz dziękuje za wsparcie. Nie zawiodę was! Rozmawiał: Jacek Adamczyk