"Zbyszek jest bardzo dobrym synem. Nigdy nie było z nim problemów wychowawczych. Nie miał zresztą czasu na głupoty. Oprócz szkoły czas zajmowały mu treningi i praca w gospodarstwie" - powiedział ojciec mistrza olimpijskiego Andrzej. Zbigniew Bródka z żoną i dwiema córkami mieszka w Domaniewicach w tym samym domu co jego rodzice. Zdaniem Mieczysława Szymajdy, pierwszego trenera łyżwiarza z UKS Błyskawica Domaniewice, to właśnie z domu Zbigniew Bródka wyniósł to, co najlepsze. "Od najmłodszych lat Zbyszek był spokojnym i ułożonym człowiekiem. Duża w tym zasługa jego rodziców, którzy pracowali w gospodarstwie i nie wchodzili w środowiskowe grupy. W domu było wszystko poukładane. Tam była praca i lekcje, a wolny czas Zbyszek i jego siostra spędzali na sali gimnastycznej a zimą na lodzie. Nikt go nigdy nie spotkał stojącego bez celu z rówieśnikami na przystanku, popijającego piwo czy malującego jakieś napisy na murach" - powiedział Szymajda. Po raz pierwszy łyżwy, tzw. hokejówki, Bródka założył w wieku dziewięciu lat. I do klasy maturalnej trenował w Domaniewicach, gdzie do dzisiaj nie ma sztucznego lodowiska. Zimą, gdy pozwalała na to temperatura, na betonowym placu Szymajda wylewał wodę na betonowym placu i powstawało lodowisko dla łyżwiarzy UKS Błyskawica. Jednym z najwytrwalszych zawodników był Bródka, który na pierwsze zajęcia przychodził już kilkanaście minut po godzinie piątej rano. "Przez dziesięć lat spędzał tu po kilka godzin dziennie. Jak jeździł do szkoły średniej w Zgierzu, to pociąg miał o g. 7.15. Dwie godziny wcześniej był więc na lodowisku, żeby wykorzystać pierwszą, najlepszą warstwę lodu, który przygotowywałem w nocy" - wyjaśnił Szymajda. W klasie maturalnej Bródka przeniósł się do SMS w Białymstoku, ale był już wtedy zawodnikiem o bardzo dobrej motoryce (w Domaniewicach miał mnóstwo treningów lekkoatletycznych) i mocnej psychice, którą ukształtowała wieloletnia praca w trudnych warunkach. "Do sportu trzeba mieć charakter i mocną głowę i Zbyszek to miał. Był ułożony i sumiennie wykonywał swoją robotę, którą traktował serio. Miał duże ambicje i cel, do którego wytrwale zmierzał. I ten cel osiągnął" - podkreślił Szymajda. Z Domaniewic Bródka ma ok. 15 km do powiatowej komendy Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, gdzie pracuje od 2010 r. W okresie roztrenowania często trasę do i z pracy pokonuje na rolkach, jadąc z Domaniewic do Łowicza drogą krajową nr 14. W pracy może liczyć na pomoc kolegów zastępujących go na służbie w długich okresach, podczas których trenuje i bierze udział w zawodach. Koledzy cenią go m.in. za to, że nigdy nie obnosił się z sukcesami, jakie osiągnął. "Był i jest normalnym, skromnym człowiekiem. Gdy w ub. roku po zdobyciu Pucharu Świata przyjechał do Łowicza odebrać statuetkę dla najlepszego sportowca, to zachowywał się tak, jakby był zwykłym, szeregowym strażakiem" - powiedział PAP Piotr Malczyk z łowickiej PSP. Swojego podopiecznego nie może się nachwalić komendant jednostki Jacek Szeligowski. "Jest solidny, zdyscyplinowany, sumienny, poukładany i docenia to, co koledzy robią podczas jego nieobecności. Stara się im odwdzięczyć i jak wraca, to chce niemal wszystko robić za nich, nawet prace gospodarcze. Gdy po zdobyciu PŚ wrócił do służby, to już pierwszego dnia, w drugi dzień Świąt Wielkanocnych uczestniczył w poważnym zdarzeniu w gminie Bielawy. Z jednym z kolegów pracował na miejscu od 8 do 19 i nie chciał, by ktoś go zastąpił" - powiedział Szeligowski. W czasie służby Bródka nie wszystko jednak robi tak, jak jego koledzy. Cały czas utrzymuje sportową dietę i dlatego w jednostce nie je tego samego, co pozostali strażacy. "Koledzy robią obfite posiłki, które dla Zbyszka byłyby zdradliwe. Dlatego sam przygotowuje sobie jedzenie" - wyjaśnił Szeligowski. Utrzymując właściwą dietę Bródka unika m.in. alkoholu. Koledzy podkreślają, że "gdyby Zbyszek wypił jedno czy dwa piwa, to przekreśliłby tym dwa tygodnie ciężkiego treningu", a na to nie może sobie pozwolić. Dzięki takiej postawie Bródka w sobotę zdobył w Soczi złoty medal olimpijski w biegu na 1500 m. W niedzielę zawodnikowi, jego rodzinie i pierwszemu trenerowi gratulacje składali m.in. księża podczas nabożeństw odprawianych w kościele pod wezwaniem św. Bartłomieja Apostoła w Domaniewicach.