"Zawodniczki jechały ostrożnie i właściwie walczyły o przeżycie, a nie myślały o jakiejkolwiek technice. Trasa była bardzo zlodzona i twarda jak beton. W takich warunkach nigdzie nie trenujemy i nie rozgrywa się zawodów. Oczywiście, uważam, że to nie wina organizatorów lub jakaś złośliwość" - powiedział trener reprezentacji Polski Paweł Dawidek. Środowy występ nie był udany dla Polek. Król została zdyskwalifikowana, a Sztokfisz zajęła w eliminacjach 28. miejsce i również nie awansowała do 1/8 finału. "Aleksandra najpierw popełniła błąd na górze, po przejechaniu ośmiu tyczek straciła kontrolę nad deską i wyhamowała do zera. Było to już na płaskim odcinku, więc nie miała prędkości żeby dogonić rywalki. Pod koniec kolejny błąd, upadek i koniec marzeń o dobrym wyniku. Z kolei Karolina jechała bardzo ostrożnie, udało się dojechać do mety, ale czas też nie był najlepszy. Zaryzykowała w drugiej próbie, bo była szansa wejść do finałowej szesnastki. Niestety, upadek na płaskim wyeliminował ją z dalszej rywalizacji" - dodał szkoleniowiec. W drugim przejeździe Sztokfisz dojechała na metę z dużą stratą do swojej przeciwniczki. Jej łączny czas 2.08,40 był najsłabszym w gronie 28 snowboardzistek, które ukończyły oba przejazdy (cztery zostały zdyskwalifikowane). "Nie dociążyłam deski, a trasa była naprawdę megalód, deska uciekła mi na nim i upadłam" - powiedziała Sztokfisz, a Król dodała: "Trochę zdekoncentrowały nas warunki. Po wczorajszym śniegu sądziłam, że będzie miękko i potworzą się dziury, a tymczasem był lód. Po treningach optymistycznie liczyłam na wejście do "16"". W sobotę, w przeddzień zakończenia igrzysk, polskie snowboardzistki walczyć będą w slalomie równoległym w Rosa Chutor.