Pałka, ubiegłoroczna wicemistrzyni świata w biegu na dochodzenie, zakończyła pierwszą zmianę na szóstej pozycji. Magdalena Gwizdoń jeszcze poprawiła tę lokatę. Znacznie słabiej spisali się Łukasz Szczurek i Krzysztof Pływaczyk. "W końcu czuję, że zaczęłam biegać, a nie tylko się przemieszczać i walczyć z samą sobą. Mój organizm wreszcie się przystosował i nie mam już tak dużego zakwaszenia mięśni w trakcie zawodów, jak na początku zmagań" - powiedziała biathlonistka AZS AWF Katowice. W najlepszym starcie Pałka była 10. na dystansie 15 km. Jej ambicje były dużo wyższe. Po przyjeździe do Soczi narzekała jednak na kłopoty z aklimatyzacją i szybkie męczenie się; zawody rozgrywane są na dużej wysokości. "Szkoda, że nie zjawiliśmy się w Rosji tydzień wcześniej, to nauka po czasie. Nawet trenerzy mówią, że inaczej, lepiej wyglądam na trasie. W przeszłości miałam już czasy w "10". Czekam na swój dzień i wygrzebanie formy" - stwierdziła. W środę Pałka dobrze biegła, nieźle też strzelała, podobnie jak Gwizdoń. Niestety, zgodnie z przypuszczeniami wysokiej lokaty nie utrzymali mężczyźni. Sztafeta mieszana (2x6 km i 2x7,5 km) po raz pierwszy znalazła się w programie igrzysk. "Za szybko oddałam pierwszy strzał w pozycji leżącej i spudłowałam. Później wróciłam do swojego rytmu, a w stójce było już dobrze. Myślę, że w niedalekiej przyszłości będziemy mieli też mocną ekipę męską" - dodała zawodniczka. W piątek biatlonistki czeka sztafeta 4x6 km. "Nie chcę składać deklaracji, zobaczymy co się wydarzy. Jeśli dopisze nam szczęście, to będzie dobrze. Na pewno się nie poddaję, czekam na ten start i kolejne w Pucharach Świata. Ważne, że poprawiałam się w biegu i zaczynam walczyć" - oceniła Pałka. Złoty medal w sztafecie mieszanej zdobyli Norwegowie, w składzie z Ole Einarem Bjoerndalenem, który po raz 13. (8-4-1) stanął na podium igrzysk. W ten sposób stał się najbardziej utytułowanym sportowcem w historii zimowych IO.