- Polki stać było na lepsze niż siódme miejsce. Można było nawet zachować to czwarte, wywalczone przez Justynę. Kubińska pobiegła na swoim poziomie i mimo dalekiej, jedenastej pozycji, miała tylko około 40 sekund straty do prowadzącej. Na drugiej zmianie Kowalczyk klasykiem po prostu w tej sztafecie fruwała i przybiegła czwarta. Utrzymując tę pozycję bardzo dobrze w technice dowolnej zaprezentowała się Jaśkowiec. Fatalnie natomiast, że Maciuszek pozwoliła sobie na powiększenie różnicy czasowej do około minuty - podsumował były trener Józefa Łuszczka, mistrza świata z Lahti w 1978 roku. Także sam Łuszczek stwierdził, że mogło być lepiej. - Udowodniły to Justyna i Sylwia. Co tam się stało na pierwszej zmianie z Kornelią Kubińską i czemu Paulinie na ostatniej dowolnym nie udało się utrzymać tego czwartego miejsca - trudno mi naprawdę to dziś ocenić - powiedział złoty medalista MŚ sprzed 36 lat, który przebywa w Suwałkach na współorganizowanych przez mistrza olimpijskiego w skokach narciarskich z 1972 roku Wojciecha Fortunę zawodach biegowych. Dodał, że mimo większych oczekiwań i tak bardzo się cieszy. - Ponieważ dziewczyny były siódme, a to oznacza, że zapewniły sobie stypendium sportowe, a ja jako tata Pauliny Maciuszek nie będę musiał walczyć dla niej o sponsorów. To pozwoli im wszystkim spokojniej pracować i przygotowywać się przez kolejne cztery lata do igrzysk w Korei - podkreślił Łuszczek. W sobotnim biegu sztafetowym pierwsze miejsce zajęły Szwedki, drugie były Finki, a trzecie Niemki.