Po brązowym medalu igrzysk w Vancouver i ubiegłorocznym wicemistrzostwie świata w Soczi, Polki wymienia się nawet wśród kandydatek do występu w finale z Holandią. Liderka zespołu, 34-letnia Bachleda-Curuś, która po raz czwarty startuje na igrzyskach olimpijskich, stara się jednak tonować emocje. "Przede wszystkim kosmiczne Holenderki nie zdobyły medalu w biegu drużynowym odkąd znalazł się w programie igrzysk, a więc od ośmiu lat. Na nich spoczywa wielka presja, a my - nie czujemy tego dreszczyku emocji, i bardzo dobrze. Przypominam dziewczynom, że w Kanadzie nikt się z nami nie liczył, bo byłyśmy najniżej rozstawione. Tu nasza pozycja jest inna, dlatego tym bardziej musimy się skupić i bardzo dokładnie przejechać każdy wyścig" - powiedziała. W piątkowym ćwierćfinale (rozmowa odbyła się jeszcze przed losowaniem - przyp. red) "Biało-czerwone" wystąpią w składzie: Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka i Luiza Złotkowska. Rezerwową będzie Katarzyna Woźniak. "Wszystko jest ustalone - rozpoczyna Natalia, ale to ja przejadę na prowadzeniu trzy z sześciu kółek i będę finiszowała jako pierwsza. Na pewno nie będzie żadnego łatwego biegu. Mamy świadomość swojej wartości, bowiem przez cztery lata, od poprzedniej olimpiady, uzyskiwałyśmy coraz lepsze rezultaty. Na treningach jest też coraz lepiej. Ale o żadnych medalach nie będziemy teraz mówiły" - dodała liderka ekipy. Polki postrzegane są przez rywalki jako zespół, który ma najlepszą średnią prędkość. Znacznie szybciej zaczynają Amerykanki, ale aż dwie z nich to typowe sprinterki. Tracą za to w miarę pokonywania kolejnych metrów. "Jedna gwiazda nie wygra rywalizacji w Soczi. Trzeba tak przejechać trasę, aby się nie potknąć czy zaczepić. My nie zaczynamy okrążenia od 28,1 s tylko od 28,7 czy 28,8. Ale potrafimy, w odróżnieniu od innych, tę prędkość utrzymać. To ważne również dlatego, że w końcówce nie wykonujemy zmian, przez co nie wytracamy szybkości. Podobnie jest z Holandią, gdzie Ireen Wuest też prowadzi trzy z sześciu kółek. U nas ja, praktycznie przez ostatnie 800 metrów, taka kobyła na koniec" - stwierdziła Bachleda-Curuś. W swym najlepszym występie na igrzyskach w Soczi zajęła ona szóste miejsce na 1500 m. Na dwukrotnie dłuższym dystansie była siódma, ale została zdyskwalifikowana z powodu dwukrotnego przekroczenia toru jazdy.