W porównaniu z Vancouver nie zmienił się skład (Bachleda-Curuś, Luiza Złotkowska, Natalia Czerwonka, Katarzyna Woźniak), ale powiększyła ... liczba medali. Wtedy Czerwonka nie wystąpiła w żadnym biegu, dlatego "krążka" nie otrzymała; dostała za to premię finansową z PKOl, tak jak pozostałe reprezentantki. Tym razem rezerwową była Woźniak, więc aby nie podzieliła losu koleżanki, trener Krzysztof Niedźwiedzki z podopiecznymi ustalił, że wystąpi ona w finale. Ale najważniejszy w sobotę był półfinał z Rosją. Polki pojechały znakomicie i pokonały o 1,5 s rywalki niesione dopingiem publiczności. "W finale mogłyśmy umożliwić występ Kaśce (Woźniak). Miałyśmy komfort rozegrania biegu na totalnym luzie, aby go tylko przejechać. Holenderki są nie tylko poza naszym zasięgiem, ale i całego świata. Dlatego chodziło o to, aby nie było jakiegoś kretyńskiego błędu i w konsekwencji dyskwalifikacji" - stwierdziła Bachleda-Curuś, która po raz czwarty startowała na olimpiadzie. 34-letnia zawodniczka przyznała, że emocje opadły po wygranym półfinale. "To był nasz przysłowiowy 'gol'. Cieszę się, że każda z nas ma medal, bo wszystkie na niego zasłużyłyśmy. Kasi byłoby przykro, zresztą miałyśmy przykład sprzed czterech lat. A z drugiej strony może dzięki temu Natalia (Czerwonka) jest w takim miejscu, w jakim jest, bo wykonała kawał ciężkiej pracy i to procentuje w drużynie. Pamiętajmy, że do kompletu brakuje jednego krążka...". Czerwonka przyznała, że już zapomniała o ćwierćfinałowym falstarcie z Norwegią. "Mamy srebrny medal, to był nasz cel. Byłoby dobrze, aby w Polsce było tyle hal do łyżwiarstwa szybkiego, ile jest medali olimpijskich". "Nie mamy hali, ale nie przeszkadza nam to w osiąganiu wyników. Super, że mogłyśmy 'dokopać' takim potęgom, jak Rosja, Niemcy, Norwegia. W przygotowaniach są one lata świetlne przed nami. A u nas trzeba wiele zmienić" - przyznała Bachleda-Curuś. Wielkiej euforii nie było widać na twarzy Woźniak: "Bardzo dziękuję dziewczynom, że mogłam wystąpić w finale. Dwa pierwsze biegi przejechały wspaniale, wręcz idealnie. A ja naprawdę starałam się przez cztery lata i dawałam tyle, ile mogłam w każdym momencie". Jak polskie panczenistki będą świętowały srebro na igrzyskach: "Prysznic" - to najczęściej powtarzane słowo, ale zdecydowanie najbardziej oryginalna była Czerwonka: "A teraz czas na ... McDonalda".