"Bardzo się cieszę, że mogłam wyściskać się z panią Szewińską, choć liczyłam, że to ona będzie mnie dekorować w Parku Olimpijskim, a nie Norweg (w ceremonii wzięli udział członek MKOl Gerhard Heiberg i wiceprzewodniczący FIS Sverre Seerberg - przyp. red)" - powiedziała Kowalczyk, która w Soczi triumfowała w swej koronnej konkurencji 10 km techniką klasyczną. 67-letnia Szewińska jest siedmiokrotną medalistką olimpijską w lekkoatletyce; wywalczyła trzy złota na trzech kolejnych igrzyskach. "Jest w takiej mojej trójce najlepszych sportowców wszech czasów na świecie. To najlepszy i niesamowity polski sportowiec, bez względu na to, czy kiedykolwiek ktoś zdobędzie więcej medali. Podziwiam ją i raduję z każdego spotkania" - zaznaczyła Kowalczyk, która "goni" legendarną zawodniczkę, bowiem ma już pięć krążków z igrzysk. "No tak, to taki mały pikuś zdobyć kolejne dwa medale na olimpiadzie" - śmiała się 31-letnia Kowalczyk. W Soczi będzie startowała jeszcze trzykrotnie: na 30 km techniką dowolną (na tym dystansie zajęła trzecie miejsce w Turynie w 2006 roku), w sztafecie 4x5 km i sprincie drużynowym. Kilka dni wcześniej Szewińska, członkini Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, wręczyła złoty medal Kamilowi Stochowi, zwycięzcy konkursu na normalnej skoczni. Dwa złota, to rekord "Biało-czerwonych" w historii tej największej zimowej imprezy. Kowalczyk twierdzi, że wyjątkowo dobrze czuje się w Rosji. "Odpowiada mi rosyjski klimat. Moja sympatia do tego kraju jeszcze się zwiększyła, choć od dawna wiadomo, że jest duża. Ja tutaj bardzo dobrze się czuję, i z tą ich nostalgią, uczuciowością, dobrocią i uśmiechem, ale też bałaganiarstwem. Mam tutaj wielu przyjaciół i fanów" - podkreśliła Kowalczyk. W sobotę narciarka z Kasiny Wielkiej, mimo złamania kości śródstopia, pobiegnie w sztafecie 4x5 km. "Jeśli ktoś pomyślał, że zostawię teraz dziewczyny, to znaczy, że mnie nie zna. Trener był tego samego zdania - będę z nimi walczyła, zresztą zawsze fajnie wychodzą mi sztafety" - dodała.