- Nie mogę ochłonąć i to jest wspaniałe uczucie! To był chyba dla mnie, jako kibica, najpiękniejszy konkurs. Byłem pierwszy i przez 42 lata jedyny, a teraz mam wreszcie następcę - cieszył się wzruszony Fortuna. Po raz kolejny podkreślił, że w Stochu widział swojego następcę od wielu lat. - Tak jak i w Małyszu, któremu pechowo się tego złota nie udało zdobyć. Moje doświadczenie ze skoczni mówiło mi o Kamilu: to właśnie on! Cieszę się, że moje dobre wróżby sprawdziły się już częściowo w ubiegłym roku, gdy sięgnął po tytuł mistrza świata - zauważył były skoczek mieszkający obecnie w Gorczycy na Podlasiu. Dodał ze śmiechem, że znów pokusi się o prorokowanie, czyli wielkie medalowe szanse w kolejnym z dwóch olimpijskich występów polskich skoczków. - Myślę, że w sobotę będzie złoto na dużej skoczni, ponieważ na takich obiektach Kamil jest jeszcze lepszy - stwierdził krótko. Niestety mistrz olimpijski z Sapporo nie ma podobnej pewności, co do podium dla drużyny (17 lutego). - Chociaż muszę przyznać, że wczoraj cała czwórka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie! Jednak trzeba pamiętać, że na takiej imprezie jak igrzyska, żeby włączyć się pewnie w walkę o medale, trzeba mieć bardzo równą ekipę. Gdyby wczoraj wszyscy byli w piętnastce, to niemal nie miałbym wątpliwości, że znajdą się w najlepszej trójce. I dodał: - Mam jednak wciąż nadzieję, że Kubacki i Żyła poukładają sobie to wszystko w głowach, a trener Kruczek podejmie dobrą decyzję i po prostu nie będę miał tym razem racji. Życzę im i sobie tego z całego serca, bo znów są tak blisko sukcesu jak przed rokiem na MŚ we Włoszech - podsumował Fortuna.