To drugie starcie w ostatnim czasie Biało-czerwonych z reprezentacją z Afryki. Trzy miesiące temu w Szczecinie Polacy ulegli Kamerunowi 0:3. - Wybrzeże Kości Słoniowej to na pewno lepszy zespół od Kamerunu, zdecydowanie. Z Kamerunem graliśmy jednak w bardzo niekorzystnym terminie, przed sezonem. Wtedy tylko jedna liga rozpoczęła rozgrywki, czyli francuska. A taki Obraniak nie rozegrał ani jednego spotkania towarzyskiego, bo wcześniej nie podpisał kontraktu. Niektórzy to w ogóle prosto z obozów przyjechali, mieli mięśnie nabite. To nie był więc dobry moment - uznał Smuda, dla którego złym terminem był też ten czerwcowy w starciu z Hiszpanią. - Mecz z Hiszpanią odbywał się na koniec sezonu, wielu myślało już o wakacjach. Nie tłumaczę się jednak, bo sam chciałem grać z silnymi zespołami. Takimi, jak nasz środowy rywal. Bardzo żałuję, że nie będą mogli zagrać Drogba i Kalou, bo najlepiej grać z silnymi rywalami, w pełnych składach. A tak to ktoś powie, że graliśmy z drugą drużyną WKS. Tak jak w spotkaniu z Ekwadorem, gdzie to my mieliśmy drugą drużynę - złościł się Smuda, który z kadrą pracuje już od roku. W debiucie selekcjonera Polska zmierzyła się z Rumunią - jutro szansę gry ma zaledwie trzech piłkarzy z tamtego składu. - W statystyki się nie bawię. Ciągle szukamy zawodników i nie wyobrażam sobie, byśmy mieli taki skład, jak z tego meczu z Rumunią. Wówczas byście mówili, że Smuda jest leniem i nie jeździ na mecze piłkarzy oglądać. Przez ten rok tyle doświadczenia zdobyłem, że wiem czym i jak się kierować - mówił "Franz". Bardzo niskie miejsce w rankingu FIFA specjalnie Smudy nie interesuje. - Już kilka razy mówiłem, że jak będziemy się tym rankingiem kierować, to niczego nie osiągniemy. Teraz się przygotowujemy do Mistrzostw Europy, a wyniki mają przyjść dopiero na tym turnieju. Co nie zmienia faktu, że jutro też chcemy wygrać - zapewnił selekcjoner. Smuda przypomniał też swoją pracę w miejscowym Lechu Poznań, z którym w drugim sezonie wywalczył Puchar Polski, a w trzecim awansował do trzeciej rundy Pucharu UEFA. - Czy my wtedy w Lechu od razu wygrywaliśmy? Nie, graliśmy taką padlinę, że hej! Dopiero w drugim sezonie były takie mecze, że dało się je oglądać i wyniki też się pojawiły - ocenił. Liczy też na taki doping, jaki Lech miał w spotkaniu z Manchesterem City. - To miłe, że ci wszyscy ludzie w Poznaniu dziękują mi co chwilę i mówią, że wiele tu zrobiłem. Niech reprezentację dopingują tak świetnie, jak robili to na Lechu - dodał. To właśnie Smuda podjął decyzję, że kapitanem Biało-czerwonych będzie Jakub Błaszczykowski. - To moja decyzja. Kuba i Rafał Murawski to profesjonaliści, oni mogą świecić przykładem dla tej młodzieży, która puka do zespołu - stwierdził Smuda. Murawski jest jednym z zastępców Błaszczykowskiego. - Dobra dyscyplina to podstawa. Rozmawiałem z Kubą, powiedział, że nie wyobraża sobie, by w 30-osobowej kadrze Dortmundu miało jej nie być - stwierdził Smuda, dla którego zgrupowanie kończy się w momencie, gdy piłkarz wraca do klubu. - Jestem zaskoczony tymi dwoma incydentami, bo w klubach rozegrałem prawie 450 meczów ligowych plus pucharowe i nie było takich sytuacji. Może za moimi plecami, ale tego nie wiem. W Lechu, Widzewie czy Wiśle - mówił i nawiązywał do sytuacji z Maciejem Iwańskim i Sławomirem Peszko oraz ostatniej - z Arturem Borucem i Michałem Żewłakowem. Czy kadra zagra wreszcie dwójką napastników? - Mamy swój styl gry, swoją taktykę. Jutro to ma wyglądać tak, jak wyglądało w Ameryce - zakończył Smuda.